Sylwek Szweda — oficjalna strona internetowa — Ulica rozpaczy
by Joker

Ulica rozpaczy

Desolation Row
(Highway 61 Revisited - 1965)
słowa i muzyka: Bob Dylan
tłumaczenie: Sylwek Szweda 07/08.07.2005
            D

Sprzedają pocztówki z egzekucji

        G                                        D

Paszporty skrzepły na brąz

     A7

U lalek dziś full marynarzy

    G                              D

I cyrk nie wiadomo skąd

          D

Nadchodzi ślepy urzędnik

            G                                 D

Co w mig wprawiony jest w trans

            A7

Tancereczka się kręci

         G                             D

Nie dając mu żadnych szans

        G

Oddział specjalny już w akcji

         D

Jak psy z nosami przy ziemi

              A7

Lecz mnie i mojej pani

       G                           D

Na tej ulicy już nie ma.

 

    

Kopciuszek jakby na luzie
Mówi: ”Gdy jesteś nikim, to spieprzaj”
I wsuwa ręce do tylnych kieszeni
Jak pewna aktoreczka

Po chwili wchodzi Romeo
Pewny, że Julia jest jego

Lecz ktoś trzeźwi go mówiąc:
„Coś ci się miesza kolego”

Wnet gościa odprawili

Nie mogło stać się inaczej

Kopciuszek wciąż jeszcze zmiata
Ulicę Rozpaczy.

Księżyc już prawie zniknął

Gwiazdy przestały świecić
I nawet wróżka stąd
Zebrała już swoje rzeczy

Prócz Kaina i Abla
I z Notre Dame dzwonnika też

Wszyscy się kochają
Lub czekają na deszcz

A Dobry Samarytanin
Ubrany, aż miło popatrzeć

Idzie obejrzeć spektakl
Na Ulicy Rozpaczy.

Ofelia jest starą panną
Co pod oknem stoi

Lat ma dwadzieścia jeden

Bardzo o nią się boję

Jej zawód jest jej religią

Jej grzechem brak życia

Żelazną ma kamizelkę

Śmierć dla niej jest romantyczna
I choć w wielką tęczę Noego
Zauroczona patrzy

Czas spędza wpadając
Na Ulicę Rozpaczy.

Einstein przeszedł tędy
Przed jakąś godziną
Przebrany za Robin Hooda
Z kufrem wspomnień w mgle zginął

Wyglądał tak okropnie
Gdy żebrał o fajkę
Z nosem przy rynsztoku
Zapomniany całkiem

Choć teraz był nikim

Lecz jednak kiedyś coś znaczył

Na elektrycznych grał skrzypcach
Na Ulicy Rozpaczy.

Doktor Ohyda trzyma świat swój
W kubeczku ze skóry

Jego bezpłciowi pacjenci
Próbują przebić mury

I tutejsza przegrana

Pielęgniarka co rządzi cyjankiem

Ma w ręku karty z napisem:
„Zmiłuj się nad jego duszą”

Wszyscy grają na gwizdkach
Dmuchając ile siły

Usłyszysz, gdy z Ulicy Rozpaczy
Choć trochę się wychylisz.

Teraz po drugiej stronie
Szykują się do świąt

Przybili zasłony
Jak niejeden ksiądz

Łyżeczką karmią Casanovę

By poczuł się pewniej

Zatruwają słów morzem
I pewnością siebie

Upiór z Opery krzyczy
Do dziewcząt: „Wy się wynoście”!
Bo Casanova za to, że tu przyszedł

Karany jest właśnie.

O północy nadludzka załoga
I super agenci
Zbierają tu wszystkich

Którzy wiedzą coś więcej

Biorą ich do warsztatu

Nakładają ciężary

Do serc wmontowują
Śmiercionośne zegary

Wysyłają za nami
Różnorakich szpiegów

By z Ulicy Rozpaczy
Przypadkiem ktoś nie zbiegł.

Chwała Neptunowi Nerona

Titanic wypływa o świcie

„Po czyjej jesteś stronie”?
Przeraźliwie krzyczą

Na statku kapitańskim
Walczy dwóch poetów

Wokół szydercze uśmiechy
I bukiety kwiatów

Między oknami morza

Gdzie syreny skaczą

Nie trzeba wiele myśleć
O Ulicy Rozpaczy.

Dostałem twój list wczoraj

Akurat gdy klamka zapadła

Więc nie żartuj pytając
Jak mi leci, do diabła

Ci ludzie, o których mówisz
Zmarnieli aż tak, że

Musiałem pozmieniać
Ich imiona i twarze

Nie przysyłaj mi listów

Nie chcę już na nie patrzeć

Chyba, że wyślesz je do mnie
Z Ulicy Rozpaczy.

07⁄08.07.2005