Och, nie będę pracował na farmie Maggie więcej,
Och, muszę stąd się zwinąć i to jak najprędzej.
G
Gdy budzę się rano modlę się o deszcz,
G
Głowę mam zapchaną, pełno szaleństw w niej.
To wstyd jak podłogę szorować każą znów.
Nie będę pracował na farmie Maggie już.
Och, nie będę pracował dla brata Maggie więcej,
Och, muszę stąd się zwinąć i to jak najprędzej.
On wręcza mi drobne, marnych parę groszy
I pyta jak się bawię, śmiejąc się pod nosem,
A potem cię ukarze, gdy tylko trzaśniesz drzwiami.
Nie będę pracował dla brata Maggie, za nic.
Och, nie będę pracował dla tatulka Maggie więcej,
Och, muszę stąd się zwinąć i to jak najprędzej.
Wtyka mi cygaro do gęby, dla jaj,
Lecz okno w sypialni zamurowane ma.
Gwardia Narodowa wciąż strzeże jego drzwi.
Och, nie będę pracował dla tatulka Maggie.
Och, nie będę pracował dla mamulki Maggie więcej,
Och, muszę stąd się zwinąć i to jak najprędzej.
Kit swej służbie wciska o ludziach, prawdzie, Bogu,
Jak ojciec jej jest śliska i na bóstwo się robi,
Że ma dwadzieścia cztery - mówi, a ma sześćdziesiąt osiem.
Nie będę robił dla niej, mam to w nosie.
Och, nie będę pracował na farmie Maggie więcej,
Och, muszę stąd się zwinąć i to jak najprędzej.
Robiłem co mogłem, by być tym kim jestem,
Lecz chcą od ciebie, byś jak oni był wreszcie.
Śpiewają, gdy wokół nich wciąż skaczesz i służysz.
Nie będę już na farmie Maggie dłużej się nudził.