W drzwiach pochyleni nisko, gdy piorun z hukiem uderzył,
A do dnia było jeszcze daleko.
Niejeden ze strachu już tak jakby nie żył,
Gdy z nieba zstąpiło nagle piekło.
G7 C
Burza dziejowa hucząc wokoło
F C G7
Na wrogu się mści bez litości,
C G7 C F - F9
I już z daleka jutrzenka świta,
C G7 C ( C G7 C )
I słychać dzwony wolności.
W gorącym tyglu miasta ujrzeliśmy nagle
Jak ściany domów na siebie wpadały,
A echo ślubnych przyrzeczeń poruszonych wiatrem
Piosenkę nucąc dzwoni w tymbały.
Złapani w beznadzieję, w pułapce bez ścieżki godzin,
Te rany co wciąż nie chcą się zagoić
Za każdą śmierć człowieka, co w samotności przepadł
I do złej gry dobrą minę stroi.
Ofiary za głuchych i ślepych bez twarzy i marzeń,
Wyjąkane historie ich łzawe.
Postaci całkiem gołych pełnych zgorzkniałych oskarżeń,
Ciągnących swych tajemnic ciężkie bagaże.
Kurtyna z białych chmur snujących się szaleństw,
Błysk światła jak strzała wbita w serce
Tych co nie chcą się poddać, by z prądem iść dalej,
Tych co prawdy nie zniosą już więcej.
Poprzez szalone i dzikie walenie gradu w ziemię,
Rozdartych poematów błyskawicą,
By zbudzić to co w sercu człowieka wciąż drzemie,
Zginęli byśmy żyć mogli dzisiaj.