KRYSTYNA SZWEDA

 

          *

"SREBRZYSTA ŁÓDŹ"

 

 

 

Z Przyjaciółmi to jest tak, że trudno o nich coś
napisać, bo wystarcza, że są i tyle.
W SREBRZYSTEJ ŁODZI możecie przepłynąć się
na drugą stronę i z powrotem, tylko po to, żeby
okazało się, że właściwie wszystko pozostało
takie same, a jednak zupełnie odmienione...
...miłej podróży.

                                          
Sylwek Szweda


 

 

 





 

 

 

I.

Moje dłonie tęsknią do Ciebie
Jestem wokół Ciebie
A Ty jesteś we mnie
Całuję Twoje oczy
Jak motyle skrzydełkami kwiaty.

Styczeń 2004

 

 

 

 

II.


Świat mokry przeciera oczy,
chętnie w lato by już wskoczył
a tu niepowstrzymany potok łez.
Na nitkach gałęzi, nanizane paciorki deszczu
kołyszą się lekko na wietrze,
miast gorącej z cytryną herbaty,
cóż nam pozostaje jeszcze ?


styczeń 2004





 

III.


Zimno nastaje
Słońce moje, gdy odchodzisz.
Ciemno,
gdy zamykają się gwiazdy Twoich oczu.
Drogi nie mogę odnaleźć,
kiedy odwracasz księżycu oblicze
i wciąż z nową nadzieją
czekam
na Twe powroty.

Luty 2004


 

 

IV.


Lecę do Ciebie ptakiem,
wiatrem
lecę jak promień słońca.
Chcę rozjaśnić Twe oblicze,
miłosnym blaskiem bez końca.

Luty 2004



 

V.


Dwie wróżki, siostry przekorne.
Jedna całuje Twe oczy,
Świat tęczową pajęczyną przesłania,
Wstaje rano i cichutko szepce
do uszka cudowne bajania.

Druga zamyka przejścia, nitki dróg plącze.

Pierwszej wystarczy małe tchnienie,
spojrzenie jedno,
świat od jej jasności pięknieje.

Druga depcze wszystkie wspomnienia
nie chce
wiedzieć że istnieją.

Kiedy pierwsza dotyka, to jakby motyl przysiadł.
Gwiezdnym blaskiem całuje, wskazuje nowe szlaki
księżycowym pyłem.

Od drugiej pochodzą chmury, mgła, ciemność i zwątpienie.

Obie się przenikają, na zmianę biorą nas w posiadanie,
obie zmieniają naszą długość fali
To one każą mówić to czy tamto zdanie.
Sprawiają byśmy nie pozostali mali,
byśmy rośli i odkrywali krainy nieznane,
byśmy małymi dziećmi na zawsze zostali.

To że są tak różne, daje świata całość
A dla mnie się po prostu nazy
wają Miłość.


Luty 2004




 

VI. NASZ NOWY DOM



Czas zielony, złotem przetykany,
błękitnym niebem nas otula
Tak dobrze nam jest jak u mamy,
ptasich gadek można słuchać.

Zielono kwitnie w mojej głowie
ten wymarzony piękny sen.
A kiedy wszystko Ci opowiem,
to wtedy pewnie ziści się.

Z ptakami w przestrzeń polecimy,
będziemy uczyć się jak żyć.
Od nowa dom swój postawimy
i razem zamieszkamy w nim.


Luty 2004



 

 

VII. SREBRZYSTA ŁÓDŹ

Dzisiaj od rana rosną mi skrzydła
bo wiem że gdzieś jesteś Ty
Rosnę w uśmiechach, serce przyśpiesza
kiedy spojrzeniem obejmiesz mnie

Ref.
To ty uplotłaś dla nas czas
płyniemy tak srebrzystą łodzią
Jeśli zechcemy możemy dać
Prezent każdemu z was.

Biegnę przez łąki, gonią mnie kwiaty
i słyszę tętno myśli Twych
Szeroka droga z gwiazd ułożona
w tęczową bramę prowadzi mnie

Słońce i księżyc nam zbudowały
daleko w lesie piękny dom
Podaj mi rękę, pójdziemy razem
i zamieszkamy pośród drzew

Gdy czas się spełni, zegar bezczelny
wyszczerzy do nas swoje kły
Jest jakby w transie, le
cz swoją szansę
każdy dostanie tak jak my

W dal odpłyniemy, na całe wieki
lecz powrócimy kiedyś tu
By ludziom wszystkim, drogę pokazać
i wreszcie zbudzić ich ze snu.


23 luty 2004

 

 


VIII.


Kwiaty...
oddają serduszka
we władanie słonku
i puszą się życiem
w coraz więcej pąków.


03 marzec 2004


 


IX. PALETA KOLORÓW


Świat jak paleta malowana
w kolorach się nurza,
to zieleń się zieleni,
a złoto rozważa,
czy być żółtym, czy słońce powkurzać.
Niebieski raz błękitnym
raz też lazurowym się zowie,
i ludziom co to podziwiają
mąci silnie w głowie.
Więcej jest tych kolorów
nikt tego nie zliczy,
bo one się mieszają w takiej ilości wzorów
że nam pozostaje tylko podziw w ciszy.


03 marzec 2004


 

 


X. WTEDY


Kiedy czas zatoczy koło
i zobaczę w Twoich oczach
błysk sztyletu
Kiedy wszystko runie wokół,
a ja sama zostanę
na wyspie
Kiedy słońce zgaśnie
i pogrzebie swe promienie
w popiele
Kiedy gwiazdy odejdą
w inny świat,
zabierając nadzieję
Kiedy skończą się dobre słowa,
a czułość
odpłynie w dal
Kiedy tęcza ubier
ze się czarno
na niebie
wtedy umrę.

Kiedy księżyc zbuduje swoją drogę
której blask będzie prowadził
może wrócę


04 marzec 2004


 

 


XI. PRZYJACIELOWI


Głos donośny, oczy roześmiane
budzą ptaki gdzieś nad ranem
to arią, to inną pieśnią.

Nocą kiedy wszyscy śpią wokoło,
pod książkami chyli swoje czoło
aż anioły sen ześlą.

Proste, dobre i otwarte serce,
czasem także kuli się w rozterce,
kiedy świat rękę wyciąga drapieżną.

Jest moim dobrym przyjacielem,
z nim mogę naprawdę wiele
przejść, krętą życia bieżnią
.


09 marzec 2004

 

 

 

 

XII. TAK BARDZO


Tak bardzo mi brakuje w tej chwili
Twoich dłoni, by mnie utuliły.
Bym mogła głowę złożyć w Twych ramionach,
słuchać szeptu ziemi, miłością rozmarzona.

Tak bardzo mi brakuje Twego serca,
by sobie zgodnie razem z moim biło.
Twoje oczy płoną w uśmiechach
A ja opowiadam o dniu który minął.

Tak bardzo mi brakuje w tej chwili
Wspólnego wyjścia z domu.
Jedna droga z drugą się przeplata, myli.
Razem jednak, nazbieramy kwiatów do wazonu.


11 marzec 2004



 


XIII.


Desz
czyk wiosenny
lekki i ciepły
poi spragnioną ziemię

A ta mu w zamian
liście i kwiaty
pod jego strugi wystawia

Perełki deszczu
wszechświat wypieszczą
rozbłysną nocą gwiazdami

Nad ranem wyschną
ale nie znikną
wciąż pozostaną z kwiatami


24 marzec 2004

 

 

 

 


XIV. MOJE ANIOŁY


Co dzień rano mnie budzą
wiem,
drgają mi powieki kiedy je całują.

Czasem w lesie,
zobaczyłabym jak znikają w niebie,
gdybym dość szybko
się odwróciła.

Słońce mój świetlny sprzymierzeniec,
pokazuje mi ich skrzydła,
drgające na tle drzew.

W nocy pilnują moich snów.
nie zawsze czujne,
bo też przysypiają po pracowitym dniu -

moje anioły.


( Eli )
26 marzec 2004

 

 




 

 

 


XV.


Jak pączek lukrowany,
lub tort słodki u mamy,
albo niezwykłej klasy klejnot.
Jak wykuty z metalu,
lub rzeźbiony z kryształu,
albo wyrwany ze skarbca Elfom.

Płynie jak łódź srebrzysta
po oceanie nieba,
nasz ukochany stary księżyc.


04 kwietnia 2004


 

 

 


XVI. SEN


Paciorki godzin i dni
nanizane na kręty sznur,
tworzą dziwny naszyjnik
taki sen mi się śni.

Wisi naszyjnik na ścianie,
nie jeden i nie dwa.
Jest ich tutaj bez liku,
czekają aż Czas wstanie.

Czas wstanie, podejdzie do ściany,
zdejmie wybrany jeden,
ręką po nim przesunie
i pojawią się zmiany.

Zamigocą żywiej kolo
ry,
w niektórych przejrzą się gwiazdy,
ściemnieją jak niebo przed burzą,
zarysują się nowe wzory.

Tak Czas naszego życia
paciorki urozmaica
a kiedy cofnie rękę,
obudzić się będę mogła.


04 kwietnia 2004

 

 

 

 

( Fotografie Księżyca - Andrzej Orzechowski )

((((