W podmiejskich pociągach, biegnących o świcie,
gdy noc przekomarza się z dniem,
śni pierwsza zmiana pół jawnie, pół skrycie,
niedokończony sen,
skuleni na ławkach lub stojąc w przeciągu,
w zaspany kołyszą się w rytm,
aż wyrok ogłosi wygnanie z pociągu,
hamulca złośliwy zgrzyt.
G
Podmiejskim pociągiem jeździmy do raju,
D
codziennie, niezmiennie od lat,
D
codziennie te same, nas w drodze mijają,
G
drzewa ubrane w wiatr,
G
co dzień do roboty a potem z powrotem,
C
i jeden tylko dziwi nas fakt,
D
gdziekolwiek byś chłopie nie jechał to za oknem,
G D7
w przeciwną stronę toczy się świat.
Wypluty z pociągu popłynie do fabryk,
zmęczony życiem, szary tłum,
za pracę dostaną po groszu pogardy,
i wrosły za paznokcie brud,
rzecz dziwna czas wolno im płynie na zmianie,
a życie mija szybko jak sen,
gdy wyjdą z fabryki do pociągu zostanie,
godziny niepotrzebny strzęp.
W podmiejskich pociągach, na skraju wieczora,
gdy noc przekomarza się z dniem,
gasną marzenia na świat przyszłe wczoraj,
że czasem w życiu spełnia się sen,
jedzie, wtulona w chłopaka dziewczyna,
kupiła sobie nowy płaszcz,
i spodnie Wranglery od krawca z Tuszyna,
bo tanie i były w sam raz.