Świat wronieje już, już wronieje koń i wóz,
W mieście zgiełk i swąd, każdy ma tam jakiś dom,
Który z domów stu, będzie moim nie ze snu,
Kiedy wreszcie choć jeden z domów
Swoim ja nazwać będę mógł
Ciemny tunel drzew, słychać z dala wilczy śpiew,
Ćma szepnęła mi – czasem lepiej nie mieć nic.
Mogłem mieć już sklep, ale życie dało w łeb
I choć z kumpli niejeden pijak,
Ja świat pokruszę im jak chleb.
Po co schodzić z gór z wysokiego konia w dół,
To wybija takt wolnej jazdy pełen szlak.
Ot, na niebo spójrz, ten cumulus będzie mój,
Zachód ziemi, niczyje runo,
Szumi pod krwawą łuną rdzy.