Stare kufle, do cna z grosza wypłukane,
Poróżnione z całym światem nie na żarty,
Na szynkwasie z blachy, pod kapiącym kranem,
Urządzają o północy piwne party.
Kiedy księżyc zbudzi blaskiem szklane serca,
Z półek ciszy zejdą w półmrok, bez pośpiechu.
Obok siebie staną święty i bluźnierca,
I wypiją razem gorzki lek od grzechu.
G a D
My stare kufle, przez życie poobijane,
a D G D
Z głowami pełnymi złotych myśli, siwe od piwnej piany.
G a D
My stare kufle, stuknięte chyba zdrowo,
a D
Idziemy wciąż przed siebie w przyszłość,
G D
Z nadzieją co dzień nową.
Starym kuflom sama toczy się rozmowa.
Gwar unosi się w przestrzeni nieustannie.
Jednym uchem odgadują z niego słowa.
W zwykłe prawdy układając je starannie.
Duchy z dymu umierają w oka mgnieniu,
Zanim oddech nocy da im postać nową.
Czasem tylko da się złapać w zamyśleniu,
Jakiś anioł stróż z boleśnie ciężką głową.
W stare kufle nikt już dzisiaj nie chce wierzyć.
Niepotrzebne światu mogą w pustkę odejść.
Nie potrafią jednak, tak po prostu nie żyć,
Kiedy piwo je wypełnia cierpkim chłodem.
Stare kufle, choć ze złudzeń wypłukane,
Idą harde, jedną ręką w bok podparte,
Czynić w świecie cuda dotąd nie widziane,
Zanim wleją w siebie swą ostatnią kwartę.