Pastuszkowie, bracia mili, gdzieście pod ten czas chodzili?
Po podlesiu po dolinie, staneli w gęstej krzewinie paść owieczki
Po podlesiu po dolinie, staneli w gęstej krzewinie paść owieczki.
A gdy północ nastąpiła, jasność z nieba uderzyła.
Gdy pastuszkowie zaspali na gwałt się posporywali; Co sie dzieje?
Cicho bracia! Co się dzieje? Jasiek płacze, Grześ się śmieje,
Kuba wyskoczył na budę i strącił Walkowi dudę aż na ziemię.
Bartek wpadł do stogu siana, zrozumiał, że widok z rana.
Jak skoczył ze samej strzechy, narobił wszystkim uciechy, sobie płaczu.
Och, jak mnie to głowa boli, chociaż leciałem powoli.
Zrozumiałem, że mam skrzydła, a ja jeszcze tu u bydła z pastuszkami.
Anioł na nas woła z nieba, do Betlejem iść wam trzeba,
A gdy na miejsce przyjdziecie, tam ujrzycie Boskie Dziecię; Narodzone, narodzone.
Kuba mówi: nic to bracie, jeszcze wróg nie leci na cię.
Jeśliś chory to lecz nogę, bo się wybieramy w drogę do Betlejem.
Trzeba wziąść gruszek z kobielą, bo dwa posty przed niedzielą,
Osełkę masła młodego i dzbanek mleka słodkiego na tę drogę.
Osęłkę i dwoje sera, nie będzie to dla nas siła,
Więcej nam Pan Jezus daje, gdy się dla nas człekiem staje, Bóg prawdziwy
A cóżeście tam przynieśli, kiedyście do szopy weszli,
Daryśmy ofiarowali i wesoło zaśpiewali: Chwała Bogu, Chwała Bogu.
Pójdźmyż teraz w imię Pańskie, otworzą nam wrota rajskie,
Przez narodzenie Jezusa, będzie w niebie nasza dusza królowała, królowała.
Sanie szykuj, konie zapnij, byśmy nie byli ostatni,
Szybko bracia, coś się dzieje, wio koniku do Betlejem, do Betlejem!*