Sylwetkę miała jak na miarę
Tułów ze spiżu
Łowiła samców wśród bulwarów
Tu w Paryżu
Po gadce: „Szczurku, chcę iść z tobą
Chodź na randkę”
Poznałem zaraz-mam przed sobą
Debiutantkę
Choć talent miała, prawda, przyznam
Geniusz prawie
Lecz bez techniki, kiepsko, wyznam
Sny na jawie
Być dziwką trudniej, łatwiej mają
Zakonnice
Tę rzecz w Sorbonie wykładają
Łacinnicy
A czując litość, gest zrobiłem
Dla dziewczyny
I do zawodu przyuczyłem
Heroiny
Tłumaczę szybko, niech mnie zetną:
„Dobrze płacą
Za pleców ruch, gdzie swą szlachetną
Nazwę tracą”
W sztuce deptania trotuarów
(Między nami)
Trudno przecenić rolę czarów
Pośladkami
Nie ruszasz pupą identycznie
Wszak każdemu
Nadobnie księdzu, precyzyjnie
Księgowemu
Tej wiedzy szybko przesiąknięta
Mym owocem
Do spółki wzięła wniebowzięta
Mnie na procent
Byliśmy zgrani, czarowałem
pięknym słowem
„Ona ruszała ciałem, ja, niestety
Głową”
Razu pewnego gdzieś w wyniku
Robót ręcznych
Padła ofiarą strat bez liku
Dość niewdzięcznych
Umowa ważna, tak bynajmniej
Zakładała
Dziewczę zarazków pół przynajmniej
Mi oddała
Zastrzyk w krew sączy (jakbym tonął)
Antybiotyk
Zawód rzuciłem, co mnie wchłonął
Jak narkotyk
Mimo nalegań, szloch jej drąży
Przenikliwy
Że byłem łajdak, może zdążę
Być uczciwy
Bez mojej zacnej kurateli
Ta mimoza
Trafiła wkrótce do burdeli
Co za zgroza!
Już gliny płacą, by im dała
Bez szarmancji
Ach, gdzie moralność się podziała
W naszej Francji?