Sylwek Szweda — oficjalna strona internetowa — By do biura dostać się
by Joker

By do biura dostać się

Pour me rendre a mon bureau
słowa i muzyka: Jean Boyer
tłumaczenie: Tomasz Misiewicz
(1945: Pour me rendre à mon bureau (paroles et musique de Jean Boyer)
 z repertuaru Georgesa Branssensa
 drobne wskazówki i opracowanie na gitarę: Sylwek Szweda 07.08.2012)
(h) 

 

             h                                 Fis7 

By do biura dostać się, zakupiłem brykę tę

                 Fis7                                    h

Napęd przedni moc mu da, tak jak halny mknę raz, dwa

             h                                              Fis7

To był lipiec, może nie, jak wół nadymałem się

               Fis7                               h

Tak jak burżuj puszę się, bo posiadam auto swe

                               e                                       h 

Lecz przyszedł wrzesień na wojnę mnie wysłali

                  Fis7                    h

Wracałem tu w kwartały trzy

            e                            h

I jedenaście koni mi zabrali

                          e                  A G       Fis7 

„Verboten…nein!!!” usłyszałem krzyk

 

By do biura zdążyć już więc kupiłem motor, cóż

On czterdziechą mknie raz, dwa i niebrzydka sztuka ta

Wierzchem na nim, kiedym pruł, nadymałem się jak wół

Tak jak burżuj puszę się, gdy w rewiry wracam swe

Benzyny lałem ot, co kot napłakał

Ktoś uznał, że za dużo ciut

I pozwolenie odebrano, czort wykrakał

Musiałem opchnąć ten mój cud

 

By do biura dotrzeć już, wnet kupiłem rower, cóż

Śliczny, z niklu, łańcuch ma, komplet kluczy: raz i dwa

Dumny byłem z tych z dwóch kół, nadymałem się jak wół

Tak jak burżuj puszę się, bo posiadam cudo te

I chociaż tuzin miałem ich bez mała

Zwijano mi co miesiąc je

A każda tyle co citroen kosztowała

Popadłem w biedę – z kasą źle

 

By do biura dotrzeć już  w metro się przesiadłem, cóż

Trzeba przyznać tanie jest, w zimie ciepło, grzeją fest

Jadę metrem, stukot kół, nadymałem się jak wół

Tak jak burżuj puszę się, gdy w rewiry wracam swe

Lecz oszczędności światła, z prądem krucho

Stacje na klucz zabito: trach!!

Już wkrótce linię tę zamknięto na głucho

Do odwołania. Zgroza, strach!!!

 

By do biura zdążyć już, buty założyłem, cóż

Cztery razy w tę i w tę na swych nogach w kółko mknę

Już przecinam Paryż w pół. Nadymałem się jak wół

Nadwyrężam ciało swe by widoki zgłębiać te

Niestety, wkrótce buty drą się niemożliwie!

Załamał szewc swe ręce dwie

Ale ja człowiek o naturze przenikliwej

Już wiem, zreflektowałem się:

 

Czas od jutra uczyć się, bo na głowie stanąć chcę

Że nie pójdę nigdzie? Cóż! Lecz oszczędzę buty już

Świat zobaczę stąd do chmur. Śmiesznie spojrzeć a rebours*?

                Fis7                                               h    G     A Fis7    h

Nic nie stracę, śmiech nie w smak. Życie kontemplujesz wspak

h h Fis7 Fis7