Jest ostęp leśny zwany Siągarnią,
Niejeden zginął tu śmiercią marną;
Nie dość, że marną to jeszcze błahą,
Nie w żadnym boju, tylko ze strachu.
Na starym, małym, leśnym zrębisku
Stał wielki buk przy drodze, blisko,
Przybita była doń trupia głowa,
Kto spojrzał na nią nie wyrzekł słowa.
Zza buka wyszła siwa starucha
Na pozór ślepa, na pozór głucha,
Na szyi miała sznur starych zębów,
Czerwoną suknię i szpetną gębę.
Była zgarbiona, choć dość wysoka,
Widziała tylko na jedno oko,
Nos miała długi, krzywy jak kosa,
Paznokcie brudne, jako i włosy.
Sztuk czarodziejskich znała tak wiele,
Że nawet bano się jej w kościele,
Klemensa zdybać chciała świętego,
Ucznia Cyryla i Metodego.
Mieszkała w jamie, czyniła czary,
Magiczne z ziół robiła wywary;
Kto się ośmielił jej spojrzeć w oczy
Do Czarnej Studni chciał zaraz skoczyć.
Niejeden śmiałek co był tu nocą,
Niejeden rycerz na dnie jej spoczął,
Gdy wreszcie dosyć tych nieszczęść miano,
Studnię po brzegi aż zasypano.
Choć wielu pragnie ją dziś odkopać
Licząc na skrzynie pełniutkie złota,
Lecz wciąż nie wiedzą, wielka to szkoda,
Że tym największym skarbem jest woda.
Choć wielu pragnie ją dziś odkopać
Licząc na skrzynie pełniutkie złota,
Lecz wciąż nie wiedzą, wielka to szkoda,
Że tym największym skarbem jest woda.