Idąc po szczytach najsławniejszych gór Kerry
Spotkałem kapitana co nazywał się Farrel,
Wyjąłem pistolet, już rapier miałem w ręce,
Okradłem go do cna ze wszystkich pieniędzy.
A
Och, dum dara dum, dara dam,
Niech się dziś wiedzie nam,
Tatuśka zdrowie - hej!
D A D
Bo jest whisky pełen dzban.
Przeliczyłem je szybko, schowałem do kieszeni
I pobiegłem do domu mej ukochanej Jenny,
Bo by okraść mnie, nawet jej się nigdy nie śniło,
Lecz diabeł ją podkusił i wnet mnie zdradziła.
Ta noc była piękna, najpiękniejsza ze wszystkich,
Jenny mnie kochała, jakże czułem jej bliskość,
Lecz gdy tylko zasnąłem zniknęła wraz z kasą,
Pobiegła do Farela, by na mnie go nasłać.
Ocknąłem się o świcie, bo chciałem iść dalej,
Nade mną strażnicy i kapitan Farrel.
Chwyciłem za pistolet, lecz cały był mokry
I rapier gdzieś zniknął, a strażnicy mnie kopią.
Dziś sam siedzę w klatce zimnej i bez okna,
Gdyby brat mój to wiedział zaraz by mnie wydostał,
Bo służy w naszej armii w mieście Cork lub w Killarney,
Och ratuj mnie bracie, bo skończę tu marnie!
Jak wielu jest takich co cieszą się życiem,
Wędrówką, hazardem, paleniem i piciem.
Także ja z pięknych panien zrzucałem różne wdzianka,
Ciesząc się wraz z nimi każdą chwilą poranka.