4ty raz wokoło
(„Blonde on Blonde”, 1966 Columbia)
( C F7+)x4 e d (C F7+)x4 e d (C F7+)x5
C F7+ C F7+ C
Słów szkoda, gdy to znów kłamstwa są
F7+ C F7+ C F7+
Aż płakać się chce!
C F7+ C F7+ C
Wciąż była głucha jak pień, zepsuła mi wzrok
F7+ C F7+ C C
Zniszczyła mój sen.
e
Wtedy wstałem do drzwi, by wyjść
d
A ona za mną sie drze:
C F7+
Takie są ludzkie prawa
C F7+ C F7+ C F7+
Gdy dostajesz w zamian musisz coś dawać!
C F7+ C F7+ C
Ja tak sobie nuciłem, zastukałem w jej bęben
F7+ C F7+ C F7+
I spytałem ją - jak to?
C F7+ C F7+ C
Jej buty gdy zapięte już były, wyrównała garnitur
F7+ C F7+ C C
Mówiąc: Nie bądź tak miły.
e
Wbiłem więc moje ręce w kieszenied
I wyczułem kciukamiC F7+ C
Mój ostatni kawałek gumyF7+ C F7+ C F7+
Który zaraz jej dałem.
C F7+ C F7+ C
I wyrzuciła mnie precz, stałem w kurzu jak śmieć
F7+ C F7+ C F7+
Ludzie snuli sie wokól
C F7+ C F7+ C
Lecz czegoś nagle szukam, nie wziąłem koszuli
F7+ C F7+ C C
Więc wracam i pukam
e
Gdy poszła po nią próbowałem
d
Odnaleźć w tym sens
C F7+ C
Obraz ciebie z tym wózkiem co tak
F7+ C F7+ C F7+
Opierał się wciąż.
C F7+ C F7+ C
Jej jamajski rum, kiedy przyszła natychmiast
F7+ C F7+ C F7+
Poprosiłem o trochę
C F7+ C F7+ C
Lecz odrzekła, że nie, że mnie nic nie rozumie
F7+ C F7+ C C
I że wypluć mam gumę
e
Gdy wściekała się na mnie
d
Wtem upadła jak kamień
C F7+ C
Okryłem ją po czym co w szufladach ma
F7+ C F7+ C F7+
Chciałem zobaczyć.
C F7+ C F7+ C
A kiedy skończyłem, swój but napełniłem
F7+ C F7+ C F7+
I przyniosłem do ciebie
C F7+ C F7+ C
Ty mnie wtedy kochałaś, przygarnęłaś mnie zaraz
F7+ C F7+ C F7+
Czasu nie marnowałaś
C F7+ C F7+ C
A ja nie brałem zbyt wiele, nie życzyłem ci źle
F7+ ( C F7+)x4 e d / C F7+ C F7+ C F7+ C
Źle więc nie życz i mnie.
"Nie marnuj swych słów, to same kłamstwa",
Zapłakałem, była głucha
I zajęła się moją twarzą, aż zepsuła me oczy
Wtedy powiedziała: "Co jeszcze ci zostało?"
To wtedy wstałem do wyjścia
Ale powiedziała: "Nie zapomnij,
Każdy musi coś oddać
W zamian za to, co dostaje"
Stałem tam i nuciłem
Zastukałem w jej bębęn i spytałem jak to
A ona zapięła swe buty,
Wyprostowała ubranie,
I powiedziała: "Nie bądź taki miły"
Więc wbiłem ręce w kieszenie
I wyczułem kciukami
I szarmancko jej podałem
Mój ostatni kawałek gumy
Wyrzuciła mnie na zewnątrz
Stałem w kurzu, gdzie wszyscy chodzili
I po zauważeniu, że
Zostawiłem swoją koszulkę
Wróciłem i zapukałem
Czekałem w korytarzu, poszła ją wziąć
I próbowałem coś zrozumieć
Z tego obrazu ciebie w swoim wózkiem
Który się opierał...
O jej jamajski rum
A kiedy przyszła, poprosiłam ją o trochę
Odpowiedziała "Nie, kochany"
Powiedziałem "Twe słowa nie są jasne,
Lepiej wypluj gumę"
Krzyczała, aż jej twarz stała się czerwona
Wtedy upadła na podłogę
A ja ją przykryłem i wtedy
Pomyślałem, że pójdę przejrzeć jej szuflady
A, kiedy skończyłem,
Wypełniłem swojego buta
I przyniosłem do ciebie
A ty, ty mnie przygarnęłaś
Kochałaś mnie wtedy
Nie marnowałaś czasu
A ja, ja nigdy nie wziąłem zbyt wiele
Nigdy nie prosiłem o twoje kule*
Teraz ty nie proś o moje
*dwa ostatnie wersety tekstu są skierowane do Johna Lennona, który wiele czerpał z twórczości Dylana, a sama piosenka jest pewnego rodzaju odpowiedzią na mocno dylanowskie "Norwegian Wood" Beatlesów.
Pokazała mi swój pokój, czyż nie jest ładny, norweskie drewno?
Poprosiła, żebym został i usiadł gdziekolwiek,
Wiec rozejrzałem się wokół, ale nigdzie nie dostrzegłem krzesła.
Usiadłem na dywanie, czekając na właściwy moment, piłem jej wino.
Gadaliśmy do drugiej, po czym oświadczyła "Czas spać".
Powiedziała, że rano idzie do pracy i wybuchnęła śmiechem.
Odparłem, że ja do pracy nie idę i wpełzłem do wanny, aby się przespać.
A kiedy się obudziłem, jej już nie było, ten ptaszek odleciał.
Więc rozpaliłem ogień, czyż nie jest dobre to norweskie drewno?
”Nie marnuj słów, są tylko kłamstwami,”
Krzyknąłem, że jest głucha.
Skupiła się na mej twarzy, wyczekała łez
Potem powiedziała: „Co jeszcze zostawiłeś?”
Było to kiedy, chciałem wstać i wyjść
Ale ona powiedziała: „Nie zapomnij,
Wszyscy muszą oddaćcoś z powrotem
Bo kiedyś było im coś dane.”
Zabębniłem w jej dzwon i zapytałem jak to się stało.
A ona zapięła swój but,
I poprawiła garsonkę,
Po czym powiedziała, „Nie bądź taki milutki.”
Więc wcisnąłem ręce w kieszenie
I wyczułem kciukami
I delikatnie wręczyłem jej
Mój ostatni kawałek gumy.
Stałem w brudzie, w którym wszyscy chodzili
I jak się ocknąłem
Zapomniałbym koszuli,
Wróciłem i zapukałem.
Czekałem w korytarzy, ona poszła po nią
I próbowałem zrozumieć sens
Tego obrazu z Tobą na twym wózku inwalidzkim
Który pochylił się i przycisnął…
I kiedy wróciła poprosiłem o trochę.
A ona powiedziała: „Nie kochanie.”
Powiedziałem, „Twe słowa nie są jasne,
Lepiej wypluj gumę.”
Wrzeszczała aż twarz jej zaczerwieniała,
A potem upadła na podłogę,
Okryłem ją po czym
Pomyślałem, że pójdę popatrzeć do jej szuflady.
Napełniłem but
I przyniosłem go tobie.
A ty zabrałaś mnie do środka,
Kochałaś mnie potem
Nie marnowałaś czasu.
Ja nigdy nie brałem wiele,
Nigdy nie pytałem o twą kulę inwalidzką
Teraz nie pytaj mnie o moją.