Noc zimowa
( e D a e / G D D7 e )
e D
Dokoła w śniegu leży świat
a e
Nie jestem dziś radosny
G D
Samotnie w polu drzewo trwa
D7 G
Liść nie pamięta wiosny
C G
I tylko cichą nocą wiatr
A0 e
Poplątać chce gałęzie
Fis0 e
Wierzchołek drzewa lekko drga
G0 H7 ( e D a e / G D D7 e )
Coś mówiąc niby we śnie
e D
Lecz wyśni kiedyś wiosny czas
a e
Z zielenią pośród źródeł
G D
Tam nowe liście jeszcze raz
D7 G ref. i ( e D a e / G D D7 e )
Moc boża da mu cudem
ŹIMOWO NOCKA
(na ślůnsko godka):
( e D a e / G D D7 e )
e D
Śnieg przisuł bezma cołki świat
a e
I taki żech stropjony,
G D
We polu strom, jak palec som,
D7 G
Ze liścio sebleczony.
C G
I jeno wjater gno bez noc
A0 e
I asty stroma trąco,
Fis0 e
A wtynczos szpicom ruszo strom
G0 H7 ( e D a e / G D D7 e )
I mruczy coś na śpjonco.
e D
W śniku łod niego wiosna je,
a e
Zdrzodło mu korzyń rosi,
G D
A łon we klajdzie z blumów zaś
D7 G ref. i ( e D a e / G D D7 e )
Ponboczka chwała głosi.
Verschneit liegt rings die ganze Welt, Śnyg přisuú bezma couki śwjat
ich hab' nichts, was mich freuet, i taki žech stropjůny,
verlassen steht der Baum im Feld, we polu strům, jak palec sům,
hat längst sein Laub verstreuet. ze liśćo seblečůny.
Der Wind nur geht bei stiller Nacht I jyno wjater gno bez noc
und rüttelt an dem Baume, i asty strůma trůnco,
da rührt er seinen Wipfel sacht a wtynčos špicům rušo strům
und redet wie im Traume. i mroučy coś na śpjůnco.
Er träumt von künft'ger Frühlingszeit, W śńiku uod ńygo wjosna je,
von Grün und Quellenrauschen, zdřůduo mu kořyń rośi,
wo er im neuen Blütenkleid a uůn we klajdźe z blůmůw zaś
zu Gottes Lob wird rauschen. Půnbůčka chwaua guośi.
Na ustach ziemi blask.
Więcej jej snom nie trzeba
nadziei, światła, łask.
Drżał ciężki zboża kłos.
Szumiały lasy srebrne,
Gwiaździsta była noc.
Tęsknotę sycąc swą.
Nad cichą płynie głuszą,
Tam leci, gdzie jej dom.
Jakaż cudowna głębia ciszy,
Jakiż daleki dziś mój ból!
Lasów pokłonu nikt nie słyszy,
Idzie sam Bóg w milczeniu pól.
Jakbym na nowo był stworzony...
Gdzieś jest goryczy, trosko - gdzie?
Tak jeszcze wczoraj zatrwożony,
Dziś składam życie w dłonie Twe.
Przez szczęście i zgryzoty świata
Przejdę jak pielgrzym, śmiało, wprost
- Bo w Tobie, Panie, ma zapłata -
Nad rzeką czasu. Tyś mój most.
A gdybym miał za marne grosze
Śpiewać nie Tobie... To choć drżę:
Roztrzaskaj moją lutnię, proszę,
Wiecznie przed Tobą milczeć chcę.
Wesoły wędrowiec
Bóg, jeśli łaską kogoś darzy,
To pośle go w szeroki świat;
I cuda swoje mu ukaże
Wśród gór i lasów, rzek i chat.
Ospałych, których dom przykuwa,
Ich nie nasyci słońca wschód,
Kołyski mgła im świat zasnuwa,
I bój o chleb, powszedni trud.
Strumyki skaczą z gór radośnie,
Podniebny hymn skowronków trwa,
Więc śpiewam z nimi najdonośniej -
We krwi i w sercu młodość gra.
Dobremu Bogu dzięki, chwała;
On stworzył tęczę, zieleń łąk...
Hołd Tobie składa ziemia cała,
Nie wypuść, proszę, mnie z Twych rąk!
Pusty rynek. Nad dachami
Gwiazda. Świeci każdy dom.
W zamyśleniu, uliczkami,
Idę, tuląc świętość świąt.
Wielobarwne w oknach błyski
I zabawek kusi czar.
Radość dzieci, śpiew kołyski,
Trwa kruchego szczęścia dar.
Więc opuszczam mury miasta,
Idę polom białym rad.
Zachwyt w drżeniu świętym wzrasta:
Jak jest wielki cichy świat!
Gwiazdy niby łyżwy krzeszą
Śnieżne iskry, cudów blask.
Kolęd dźwięki niech cię wskrzeszą —
Czasie pełen Bożych łask!
Co stoł sam downo tymu,
Kaj postrzůd kwjotkůw śodoł żech
Nad uozśwjetlůnům źymjům
To ńyma już tyn las, kaj w důł
Szoł z wjyrchu ćichy powjyw,
Jak’ech uod lipsty nocům gnoł
Z sercym fol śpjywek nowych.
To ńyma ta dolina, kaj
Sorńiki śe posali,
A my bez noc tyśůnczny roz
Na śebje wyglůndali.
A przeca śwjat durch mody je,
To je tyn strům, dolina, las,
I jyno ty’ś postarzoł śe,
Skůńczůł śe mjyłowańo czas.
(w przekładzie Stefana Napierskiego)
Wąwozy i kotliny, zielono-mgławy bór,
O, rdzawe jarzębiny, jak zamyślony chór!
Świat, wiecznie zadurzony, miele wśród wartkich kół.
Obym twój strop zielony nad senną skronią czuł.
Gdy szaro wokół dnieje, gleba paruje w krąg,
Ptak nuci poprzez knieję i rosa lśni wśród łąk:
Niech pierzcha w błędne kraje pradawny, ziemski żal,
Rusałka zmartwychwstaje, jak blask porannych fal!
Porzucę wkrótce ciebie, tam, gdzie się kończy jar,
Na obcym śledzić niebie widowisk mętnych czar.
O, żegnaj mi, dolino, twój liść i mrok i mech,
Samotne dni popłyną, gdy leśny zamrze dech.
Z migotu, z wróżby
Kwitnących traw —
Dopytał któż by,
Dociekł jej spraw?
Myśl się kołysze
I w nocną ciszę
Wiedzie ją traf.
Niechaj się dowie,
Kto o niej śni,
Z szmeru w dąbrowie,
Gdy wszystko śpi
Prócz chmur, co biegną,
I czucie jedno
Jak gwiazda lśni.