(Bajka w jednym akcie i wielu częściach)
Tekst i brak rysunków: Sylwek Szweda
1.Bummmmm !
2.Śniadanie u Stacha
3.Bitwa
4.Czarna dziura
5.Ku ku ryku
6.Płoty
7.Dobra wiadomość
BYŁ KIEDYŚ TAKI CZAS, KIEDY NIE BYŁO CZASU.
WSZYSTKO SOBIE BYŁO, CHOĆ NIKT SIĘ
SPECJALNIE NAD TYM NIE ZASTANAWIAŁ.
NAGLE JAKIEŚ DZIECKO ZAPRAGNĘŁO BAJKI,
KTÓRA JAK GWIAZDKA Z NIEBA ROZPROSZYŁA SIĘ W NIEZLICZONĄ ILOŚĆ RÓŻNYCH GWIAZDOZBIORÓW.
KAŻDY Z NICH UŚMIECHNĄŁ SIĘ INNĄ BARWĄ
I TAK WŁAŚNIE ZACZĘŁA SIĘ TA BAJKA.
Świetlik
*
CZĘŚĆ PIERWSZA:
BUMMMMM !!!
(Ptok) - Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
(PTOK) - Co jest ?!
(Ptok) - Musisz przerywać? Aaaaaaaaaaaaaa!!!
(PTOK) – Coś cię boli ?
(Ptok) – Znowu mi przerwałeś. A tak w ogóle to kto ty jesteś ?
(PTOK) – Ja ?
(Ptok) – No przecież nie ja.
(PTOK) – Nazywam się... Zaraz jak ja się nazywam? Już wiem!!! - PTOK.
(Ptok) – Nie, nie kochaniutki, to ja się nazywam PTOK, ty co najwyżej możesz nazywać
się jakoś inaczej. A teraz znikaj bo mi przeszkadzasz.
(PTOK) – A cóż to takiego wielkiego niby robisz, że ci przeszkadzam?
(Ptok) – Co ja robię? Jak to co? Robię tak… coś tak... coś takiego że ty i tak tego nie
zrozumiesz.
(PTOK) – Co ? Ja nie zrozumiem ? Ja najmądrzejszy ze smoków, jakiego kiedykolwiek
nosiła ta…ta...? No, gdzie to ja teraz jestem?
(Ptok) – A więc jesteś smokiem?
(PTOK) – Tak powiedziałem ?
(Ptok) – Tak powiedziałeś. Na dodatek jeszcze, że najmądrzejszym i tu już przesadziłeś.
Zdaje się, że cię trochę poniosło.
(PTOK) – Co jest ? O rety unoszę się !
(Ptok) – Ja też, ale fajnie.
(PTOK) – Właśnie coś sobie zaczynam przypominać… Aaaaaaa !!! Mam lęk
wysokości !!! Aaaaaaa !!!
(Ptok) – No to zamknij oczy.
(PTOK) – Nie mogę. Strach zablokował mi powieki. Mamusiu ratuj ! Pomocy !!!
(Ptok) - Ej ty zobacz, nie jesteśmy tu sami.
(PTOK) – Ooo rzeczywiście. Co ten łysy tu robi między nami ? Ciekawe czy żyje ?
Wiesz co, chyba lepiej tego nie sprawdzać.
(Ptok) – A może to jakiś pomnik ku czci walczących smoków, które wyginęły za to, żeby
przestać walczyć. Łysym zajmiemy się później. Lepiej spójrz w dół,
robi się coraz ciekawiej.
(PTOK) – Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!!
(Ptok) – Uspokój się !
(PTOK) – Chciałem tylko powiedzieć, że jak dla mnie jest to zbyt ciekawe.
HEN W DOLE POD SMOKAMI ROZPOŚCIERAŁA SIĘ PLANETA, KTÓRĄ ABY NIE POMYLIĆ Z INNYMI PLANETAMI NAZWANO ZIEMIĄ.
(Ptok) – Ty... a co ty takiego głupiego masz na głowie ?
(PTOK) – Uważaj co mówisz. Dzięki temu czemuś każdy od razu wie, że jestem nie
byle kto.
(Ptok) – Ale głupi cylinder.
(PTOK) – Skąd wiesz, że to cylinder ?
(Ptok) – Nie wiem.
(PTOK) – Powiedziałeś przecież - „cylinder”.
(Ptok) – Tak powiedziałem ? No to niech będzie, że to cylinder. Co za różnica.
(PTOK) – Olbrzymia różnica. Bo jeśli to co mam na głowie jest cylindrem, to to
co ty masz na głowie, z pewnością nim nie jest.
(Ptok) – Ale spójrz – to co jest na mojej głowie, przylega do niej dużo lepiej niż ten twój
zakichany cylinder, który nie dba o uszy.
(PTOK) – No właśnie. Moje jakby marzną, to pewnie przez ten wiatr.
(Ptok) – To nie wiatr, to ja pędzę tak, że aż wydaje się, że to wiatr. Widzisz – lecę.
(PTOK) – Ty lecisz ? A ja to niby co robię ?
(Ptok) – Ty jesteś moim pasażerem.
(PTOK) – A dokąd lecimy?
(Ptok) – Dowiesz się jak dolecimy.
(PTOK) – Wolałbym wiedzieć od razu. Bo może wcale nie mam ochoty lecieć tam,
gdzie ty lecisz.
(Ptok) – Masz, masz kochaniutki – jeszcze o tym nie wiesz, ale już wkrótce się
przekonasz
(PTOK) – Więc wysiadam.
(Ptok) – Nie możesz, nie masz spadochronu ?
(PTOK) – Jako pasażer chciałbym poskarżyć się szefowi tych obskurnych linii
lotniczych… i dlaczego nie mam spadochronu ?
(Ptok) – Po pierwsze – lecisz na gapę, bo nie masz biletu, nie masz więc prawa się
skarżyć. Kara to pięćdziesiąt dwa orzechy laskowe i dwie wiśnie.
Płacisz od razu ?
(PTOK) – Nie mam…
(Ptok) – A szef to ja. Słucham więc o co chodzi ?
(PTOK) – Chciałem tylko... no co to ja chciałem... ?
(Ptok) – Jeśli to wszystko proszę wracać na miejsca i zapiąć pasy.
(PTOK) – Chciałem tylko powiedzieć, że nie przypominam sobie, żebym chciał
gdziekolwiek lecieć !
(Ptok) – Teraz to już nieważne i tak jesteś moim pasażerem, w dodatku nie masz
spadochronu, ani biletu. Porozmawiamy o tym, kiedy dolecimy na miejsce.
(PTOK) – Nie możemy porozmawiać od razu ?
(Ptok) – Wykluczone. Jestem teraz bardzo zajęty bezpiecznym doleceniem pasażerów
do celu.
(PTOK) – A czy ty chociaż wiesz gdzie jest ten twój cel ?
(Ptok) – Cicho – słychać coś w radiu pokładowym…
(Lotnisko) – Tu lotnisko SMOKUS POKUS , SMOKUS POKUS czy słyszycie mnie?
Powtarzam tu lotnisko SMOKUS POKUS czy słyszycie mnie ? – odbiór.
(Ptok) – Słyszymy, słyszymy, nie musisz się tak wydzierać.
(Lotnisko) – Lądujcie na pasie: a-o-la-ol-s-as-a-kar-mi-a1 - 237415 x.
(Ptok) – Zaraz, chwileczkę, a który to pas ?
(Lotnisko) – Pas: a-o-la-ol-s-as-a-kar-mi-a1- 237415 x znajduję się między pasami:
a-la-ol-sa-kar-mi-ja723467 y i a-ol-sa-sa-kar-mi-ja - 812347 xy.
Czy zrozumieliście ?
(Ptok) – Rozumiem i włączam automatycznego pilota, bez odbioru.
AUTOMATYCZNY PILOT LEKKO JESZCZE ZASPANY I ZDZIWIONY BARDZO, ŻE KTOŚ O TEJ GODZINIE MOŻE CZEGOŚ OD NIEGO CHCIEĆ, ODPOWIEDZIAŁ NIECO CHRAPLIWIE, ROZCIĄGAJĄC PRZY TYM ODWYKŁE OD PRACY UKŁADY ELEKTRONICZNE.
(Aut. pilot) – Czego tam, nie widzicie, że nic nie widać ? Wszędzie tylko chmury
i chmury i kłęby chmur… O... i klucz żurawi… nawet cały plik kluczy.
Zamka do nich nie widzę. Zaraz zbiorę więcej danych.
(PTOK) – No dobra. Ale czy widzisz pas numer a-o-la… i jakoś tam dalej ?
(Aut. pilot) – O jej, widzę lotnisko, lecimy wprost na nie… O jej, widzę lotnisko
spadamy mimo wszystko !!! Aaaaaaaaaaaaaa!!!
(Ptok) – Kieruj się intuicją komputerową, to nasza ostatnia szansa -
aaaaaaaaaaaaaaa…!!!
( Buuuuuuum!!! )
(Ptok) – No i jesteśmy na lotnisku.
(PTOK) – A gdzie jest to lotnisko.
(Ptok) – Na swoim miejscu, jak każde lotnisko. Pewnie za jakimś miastem.
(PTOK) – Za jakim miastem ?
(Ptok) – Pewnie jakimś dużym, bo ma lotnisko.
(PTOK) – A jak się nazywa to miasto?
(Ptok) – Teraz to już zaczynasz być nudny z tymi twoimi pytaniami.
Nazwij je sobie jak chcesz.
(PTOK) – Chodźmy poznać mieszkańców.
(Aut. pilot) – To jeszcze raz ja, wasz automatyczny pilot, chciałem tylko
powiedzieć, że w tym mieście nie ma jeszcze mieszkańców,
jesteście pierwsi.
SMOKI MIMO TO UDAŁY SIĘ DO SZYBKO WYMYŚLONEGO RATUSZA,
W KTÓRYM NATYCHMIAST WYMYŚLIŁY RADĘ MIEJSKĄ, TA Z KOLEI
PRZYWITAŁA ICH WEDLE PRZED CHWILĄ WYMYŚLONEGO
ZWYCZAJU – PRZEMÓWIENIEM, OKLASKAMI, UROCZYSTYM
PRZECIĘCIEM WSTĘGI I SKROMNYM, JAK NA NOWO POWSTAŁE
MIASTO, BANKIETEM.
NASTĘPNIE WRĘCZONO SMOKOM KLUCZE DO BRAM MIASTA, NA
WYPADEK, GDYBY JESZCZE KIEDYŚ ZAPRAGNĘŁY DO NIEGO
WRÓCIĆ, A AKURAT BYŁOBY ZAMKNIĘTE.
( Koniec części pierwszej i nie ostatniej ).
*
CZĘŚĆ DRUGA:
„ŚNIADANIE U STACHA”
TEN DZIEŃ ZACZĄŁ SIĘ WYJĄTKOWO ZIELONO.
NA ZIELONEJ ŁĄCE RECHOTAŁY ZIELONE ŻABY CZUWAJĄCE
PILNIE, ABY JAKIŚ SPRYTNY BOCIAN UDAJĄC, ŻE GO NIE MA,
NIE ZROBIŁ ICH JESZCZE BARDZIEJ NA ZIELONO.
Z LOTU PTAKA ŁĄKA PRZYPOMINAŁA NIECO STUDOLAROWY
BANKNOT. JEDNAK NA ŚRODKU ZAMIAST PODOBIZNY JAKIEGOŚ
WAŻNEGO PREZYDENTA, BYŁ WCALE NIE MNIEJ WAŻNY SMOK.
DO TEGO JESZCZE NA ŁĄKĘ WTURLAŁO SIĘ DZIWNE STWORZONKO
PRZYPOMINAJĄCE TROCHĘ CYFRĘ ZERO.
TERAZ ŁĄKA MIAŁA JUŻ WARTOŚĆ TYSIĄCA DOLARÓW.
(Hipuś) – To ja twój stary hipopotam,
Idę sobie to-tu-to-tam,
SMOK PRZEZ CHWILĘ WAHA SIĘ, CZY PODĄŻAĆ DALEJ ZA PIOSENKĄ.
(PTOK) - To ja twój stary smok
Idę za tobą krok w krok !
(Ptok) – Dokąd idziemy ?
(Hipuś) – Idziemy to -tu-to-tam, czyli tam, gdzie jest lepiej.
(PTOK) – Na naszej łące ci się nie podoba ?
(Hipuś) – Podoba mi się, ale może gdzieś jest jeszcze lepiej.
(PTOK) – W takim razie: Idę za tobą krok w krok !
(Hipuś) – Nic z tego.
(PTOK) – Dlaczego ?
(Hipuś) – Nie mogę ci zapewnić, że tam gdzie dojdziemy będzie lepiej
niż na tej waszej łące.
(PTOK) – Zaryzykuję.
(Hipuś) – To ja twój stary hipopotam,
Idę sobie to-tu-to-tam.
(PTOK) – To ja twój stary smok,
Idę za tobą krok w krok !
NAGLE PRZED HIPCIEM I SMOKIEM POJAWIA SIĘ DZIWNA I
ODRAŻAJĄCA ZARAZEM POSTAĆ.
(Hipcio) – A tyś co za jeden i co tutaj robisz ?
(Stach) – Jestem pajączek Stach, który właśnie opanowuje was i waszą
zieloną łąkę.
(Hipcio) – Chyba sobie żartujesz ? Ty, taki kurdupelek. Chwileczkę
gdzieś tu mam szkło powiększające, zaraz sobie ciebie
obejrzę, chwalipięto.
(Hipcio) – Ooo... jesteś ! Jaki brzydki.
(Stach) – Może i jestem brzydki, ale potrafię za to pięknie śpiewać.
(Hipcio) – No to śpiewaj.
(Stach) – Wpierw jednak musicie wiedzieć, że:
„ Piosenka ta nie jest po to, żeby rozumieć, tylko żeby śpiewać ”,
ponadto:
„ Piosenka bez motylka jest piosenką bez sensu ”,
( tak powiedział BEN. )
PIOSENKA O PAJĄCZKU
C G a C G a
Idzie pajączek po dachu, co ty tu robisz Stachu
F-G-C C G7 C G7
I śpiewa – Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa !
Idzie pajączek po płynnie, wychodzi mu to rynnie
I śpiewa – Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa !
Kic, kic pajączek pod grzybka, niech płynie sobie rybka
I śpiewa – Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa !
Zwisa pajączek na nici, lecz tylko tyci, tyci
I śpiewa – Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa!
Spada pajączek z nieba i gleeeeeba (bum !)
I Śpiewa – Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa !
Plum, plum pajączek w ogrodzie, a dno sobie mieszka na spodzie
I śpiewa – Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa !
Runął pajączek ze skały, motylek wyszczerzył gały
I śpiewa – Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa !
Ściga pajączek po lodzie łyżwę na jednej nodze
I śpiewa – Raz, dwa, lewa, raz, dwa, lewa !
Jedzie pajączek gęsiego od siego do dosiego
I śpiewa – Raz, dwa, lewa, ! Raz, dwa, lewa ! Raz, dwa, lewa ! …
PAJĄCZEK ŚPIEWAJĄC SWOJĄ ULUBIONĄ PIOSENKĘ, KOŃCZYŁ
WŁAŚNIE ZAWIĄZYWANIE WĘZŁÓW NICI ZACIERAJĄC
PRZY TYM WSZYSTKIE SWOJE RĘCE.
(Hipcio) – Ej, co robisz !
(Stach) – No przecież już mówiłem, że opanowywuję was i waszą zieloną
łąkę.
(Hipcio i PTOK-Ptok) – Oszalałeś chyba ! Wypuść nas w tej chwili !!!
(Stach) – Nigdy nie marnuję tego, co jest już przygotowane do zjedzenia,
a musicie wiedzieć, że jestem pajączkiem z żelaznymi zasadami
i do tego bardzo głodnym.
(Hipcio) – Stachu poczekaj, nie śpiesz się tak. Przyniesiemy ci coś większego
do zjedzenia.
STACH CHWILKĘ SIĘ ZASTANAWIA.
(Stach) – No dobra, ale musi to być coś naprawdę wielkiego, coś o wiele
większego niż można by to sobie wyobrazić.
(Hipcio i PTOK-Ptok) – Zgoda.
STACH ROZRYWA KRĘPUJĄCY HIPCIA I PTOK-PTOKA KOKON Z NICI.
(Hipcio i PTOK-Ptok) – Dziękujemy ci Stachu. A teraz w drogę, trzeba
znaleźć to twoje wielkie śniadanie.
(Hipuś) – To ja twój stary hipopotam,
Idę sobie to-tu-to-tam,
(PTOK) - To ja twój stary smok
Idę za tobą krok w krok !
( Koniec części drugiej i nie ostatniej ).
*
CZĘŚĆ TRZECIA:
„BITWA”
SMOK I HIPCIO PRZEMIERZAŁY ŚWIAT WZDŁUŻ I WSZERZ
W POSZUKIWANIU CZEGOŚ WIĘKSZEGO DO ZJEDZENIA OD
NICH SAMYCH, OCZYWIŚCIE DLA STACHA NA ŚNIADANIE.
NIECO ZMĘCZENI TĄ BEZOWOCNĄ WĘDRÓWKĄ, POSTANOWILI
WRESZCIE ODPOCZĄĆ.
WOKÓŁ PANOWAŁA JAKAŚ NIEPOKOJĄCA CISZA.
(PTOK) – Co robimy ?
(Hipcio) – Nic.
(PTOK) – ale to nic jest strasznie nudne.
(Hipcio) – przyzwyczaisz się.
(PTOK) – Coś mi tu bzyka – słyszycie ?
(Hipcio) – Daj spokój, nieważne.
(PTOK) – Jak to nieważne ? W takich warunkach nie da się robić tego
twojego nic. Zaraz to coś znajdę.
SMOK ROZPOCZĄŁ WIELKIE PRZECZESYWANIE TRAWY, KAWAŁEK
PO KAWAŁKU. POMYSŁ TEN JEDNAK NIE SPODOBAŁ SIĘ
MIESZKAŃCOM ŁĄKI, KTÓRZY CORAZ GŁOŚNIEJ WYRAŻALI SWOJE
NIEZADOWOLENIE.
W PEWNEJ CHWILI SMOK NIEOPATRZNIE PRZYDEPNĄŁ OSĘ, KTÓRA
BEZ OSTRZEŻENIA WYMIERZYŁA MU OSTRĄ SPRAWIEDLIWOŚĆ.
(PTOK-Ptok) - Auuuu !!! Ty dzikusko, jak śmiałaś mnie użądlić ?
Już po tobie, żegnaj się z życiem.
PIOSENKA O KOCIE HUNCWOCIE
D e A D
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
G D A D
Tańczę i miauczę, miauczę i psocę.
G D A D
Tańczy i miauczy, miauczy i psoci.
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
Mruczę i skaczę, ptaka łapię w locie.
Mruczy i skacze, ptaka łapie w locie.
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
Lenię się i grzeję, tonę w słońca złocie.
Leni się i grzeje, tonie w słońca złocie.
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
Pilnuję kotków, malutkich huncwotków.
Pilnuje kotków, malutkich huncwotków.
Koty huncwoty wskakują na płoty …
Czy aby dla huncwotów nie zabraknie płotów ?
Czy aby dla huncwotów nie zabraknie płotów ?
NA NIESZCZĘŚCIE DLA SMOKA OSA BYŁA RADIOTELEGRAFISTKĄ
I JAK KAŻDA RADIOTELEGRAFISTKA MIAŁA RADIOSTACJĘ.
WYCZUWAJĄC ZBLIŻAJĄCE SIĘ NIESZCZĘŚCIE, NATYCHMIAST
WEZWAŁA POMOCY:
(Oska) – Bzi-bzi-bzi bza-bza-bza bzi-bzi-bzi:
CO ZNACZY: „SOS”, A TO Z KOLEI ZNACZY: „POMOCY” !
NA TEN SYGNAŁ Z INNEJ CZĘŚCI ŁĄKI NADCIĄGNĘŁY TRZY
DYWIZJE SZYBKICH ODDZIAŁÓW DO ZWALCZANIA SMOKÓW
NAZIEMNYCH.
Wydał swój rozkaz generał os,
Jednym natarciem zróbmy z nich sos !
Szyk ostrych żądeł gotowy już,
Zrobić z nich dżem, zdmuchnąć jak kurz !
Uciec nie zdoła przed nami nikt,
Broń już gotowa – PIK-PIK-PIK-PIK ! ! !
(PTOK-Ptok) – Auuuuuu !!! Auuuuuu !!! Auuuuuu !!!
(Hipcio) – To nalot szturmowo-dywanowo-łąkowy. Uciekajmy, nie mamy szans !
(PTOK) – A co z naszym odpoczywaniem ?
(Hipcio) – Zapomnij i ratuj się kto może !
SMOK, KTÓRY ZWYKŁ BYĆ POWOLNĄ DWUPŁATOWĄ FAJTŁAPĄ,
JAKIMŚ CUDEM, W MGNIENIU OKA PRZEMIENIŁ SIĘ W SUPER
NOWOCZESNY SAMOLOT ODRZUTOWY.
(Aut. pilot) – Tu automatyczny pilot. Jesteście otoczeni przez wściekłe
dywizjony os. Nie chcę się wtrącać, ale jedyny wasz ratunek
widzę w pobliskiej rzece.
(Ptok) – Chcesz powiedzieć, że mam lądować w wodzie ?
(Aut. pilot) – Tak, to właśnie chciałem ci powiedzieć.
(PTOK) – Nigdy w życiu, tylko nie do wody, żadnego pultania się, nie cierpię wody !
SZANTA SZCZURA LĄDOWEGO
( czyli anty szanta )
D A7
Nie będę żeglarzem, nie będę żeglarzem,
D A7 D
Nie będę żeglarzem, nie będę i już !
G D A7 D
Reumatyzm łatwo złapać, a potem ani rusz,
G D A7 D A7 D
Reumatyzm łatwo złapać, a potem ani rusz !
Nie wejdę do kajaka, nie wejdę do kajaka,
Nie wejdę do kajaka, niech broni mnie Bóg !
Bo żeby mnie komary pogryzły od głowy do stóp,
Bo żeby mnie komary pogryzły od głowy do stóp !
Ja wolę być już zwykłym szczurem lądowym,
Ja wolę być już zwykłym szczurem lądowym -
Bo mogę robić wszystko co przyjdzie mi do głowy,
Bo mogę robić wszystko co przyjdzie mi do głowy !
A gdyby mi przyszło do głowy pływanie,
A gdyby mi przyszło do głowy pływanie ?
Napuszczę pełną wannę, będzie jak w oceanie,
Napuszczę pełną wannę, będzie jak w oceanie !!!
(Hipcio i Ptok) – Auuuuuu !!! Znowu mnie dziabnęła.
(PTOK) – Zrób pętle, korkociąg, cokolwiek chcesz, tylko nie ląduj w wodzie !
Błagam !!!
(Ptok) – Uwaga ! korkociąg !
(Hipcio i smok) – Aaaaaaa !
(Ptok) – Uwaga ! pętla !
(Hipcio i smok) – Aaaaaaa !
(Ptok) – A teraz dwie pętle !
(Hipcio i smok) – Aaaaaaa !!!
(Ptok) – O jej, kręci mi się w głowie !
(Hipcio i smok) – Aaaaaaaaaaaaaa !!!
PLUSK ! ( i chwila ciszy )
(Ptok) – No i jesteśmy w wodzie. Co za obrzydlistwo –ffeee.
Jedno mnie tylko dziwi... nie potrafię przecież pływać,
A jednak płynę, jak to możliwe ?
(Hipcio) – Siedzisz na moim grzbiecie.
(Ptok) – Oooo...w takich okolicznościach woda jest nawet całkiem znośna.
Dokąd płyniemy kapitanie ?
(Hipcio) – Przed siebie
Niesieni prądem rzeki,
Płyniemy w świat daleki –
I jest dziś niewiadome,
Gdzie dopłyniemy,
Gdzie zbudujemy przytulny domek.
(PTOK) – A co ze śniadaniem dla Stacha ?
(Ptok) – Przed nami olbrzymia jaskinia, może tam znajdzie się
coś am am większego niż ja sam.
( Koniec części trzeciej i nie ostatniej )
*
CZĘŚĆ CZWARTA:
„CZARNA DZIURA”
KIEDY NAJCIEMNIEJSZA Z NAJCIEMNIEJSZYCH DZIUR POCHŁONĘŁA
SWĄ CIEMNOŚCIĄ WSZYSTKO CO BYŁO DO POCHŁONIĘCIA, KIEDY
ZAMILKŁY WSZYSTKIE PTAKI, KIEDY... SAM JUŻ NIE WIEM CO, WIĘC
NIE BĘDĘ JESZCZE BARDZIEJ ŚCIEMNIAŁ – WTEDY TO WŁAŚNIE
HIPCIO USŁYSZAŁ TO CO USŁYSZAŁ.
(Hipcio) – Coś szumi... słyszycie ?
(Ptok) – Nic nie szumi, wydaje ci się.
(Hipcio) – A właśnie, że szumi, słyszę coraz wyraźniej.
(Ptok) – Nie, nic nie szumi.
(Hipcio) – Jak mówię, że szumi, to szumi !
(Ptok) – Jak mówię, że nie szumi, to nie szumi ! Chociaż...coś chyba słyszę.
SMOK NAPRĘŻA SWOJE USZY.
Rzeczywiście, coś słychać.
(Hipcio) – Zobacz, ile spadającej wody.
(Ptok) – Jak mam w tej ciemności zobaczyć coś czego nie widać.
(Hipcio) – No... wyobraź to sobie.
(Ptok) – Tak, teraz widzę, to przecież wodospad.
(Hipcio) – A co to znaczy ?
(Ptok) – To znaczy, że woda spada z góry na dół, a my razem z nią – aaaaa !!!
(PTOK) – Przestaje mi się to podobać ! Nie cierpię wody !
(Ptok) – Precz z wodą !
(Hipcio) – Spójrzcie, widzicie ten napis: „WYPOŻYCZALNIA ŁODZI
PODWODNYCH – u Węgorza „. To właśnie to czego nam potrzeba,
bierzemy jedną ? chyba jedna wystarczy, co ?
(PTOK) – A ile to cudeńko kosztuje, panie Węgorzu ?
(Węgorz) – Trzy karpie, dwa raki i pół meduzy, razem ćwierć wieloryba.
(PTOK) – Chyba oszalałeś, za drogo.
(Węgorz) – No dobra, dajcie co macie.
WTEM DO OGONA SMOKA PRZYCZEPIŁ SIĘ RACZEK NIEBORACZEK.
(PTOK) – O, raczek, jaki piękny, może być ?
(Węgorz) – Hmmm, tylko jeden... no niech będzie.
PO WYGODNYM URZĄDZENIU SIĘ W ŁODZI HIPCIO I SMOK
POPŁYNĘLI HEN DALEKO, WARTKĄ I SZUMIĄCĄ RZEKĄ.
(Hipcio) – No i płyniemy, sucho, bezpiecznie, tyle tylko, że okropnie nudno.
Ale mam pewien pomysł – spróbujmy się wynurzyć.
Uwaga ! – peryskopowa.
(Ptok) – Widzisz coś ?
(Hipcio) – Nic. Zaraz, zaraz, widzę, ktoś płynie... To Stach !
(Ptok) – Pokaż. Co ty gadasz, on nie płynie, tylko tonie.
(Stach) – Pomocy ! SOS !, tonę, ratujcie przyjaciele !!!
(Hipcio) – Rzuć mu koło ratunkowe.
STACH LEDWO, ŻE ZDOŁAŁ SIĘGNĄĆ KOŁA RATUNKOWEGO, ALE
KIEDY JE JUŻ CHWYCIŁ, NIC NIE BYŁO W STANIE GO OD NIEGO ODERWAĆ.
(Stach) – Dziękuję wam przyjaciele, uratowaliście mi życie.
A co z moim śniadaniem, które mi obiecaliście.
(PTOK) – No i po cośmy go ratowali ?
(Ptok) – Słuchaj Stachu – cały czas szukamy tego twojego śniadania, zrozum
że to nie jest takie proste, znaleźć coś większego do zjedzenia niż my sami.
(Stach) – Dobra, dobra, tylko się pośpieszcie, bo jestem taki głodny, mógłbym
teraz zjeść was razem z tą waszą łodzią podwodną, ale...
(Hipcio i smok) – Co ale...?
(Stach) – Jakby wam to powiedzieć... trochę was polubiłem, ale tylko trochę,
nie myślcie sobie za wiele.
W MIĘDZYCZASIE SMOK COŚ NIESPOKOJNIE ZACZĄŁ SKROBAĆ
W SUFICIE JASKINI.
(Hipcio) – Co ty tam dłubiesz w tym suficie ?
(Smok) – Nic, nic, ja tylko tak sobie skrobię, coś trzeba robić.
NAGLE DZIURKA PRZESZŁA NA WYLOT I TRYSNĘŁO Z NIEJ PIĘKNE
SREBRZYSTE ŚWIATŁO.
(Wszyscy) – Łaaaaaaa... ale fajne.
(Hipcio) – No i zepsuliśmy komuś jaskinię. Proponuję szybko się stąd zmywać.
I ZNÓW NAGLE, CAŁA JASKINIA NAPEŁNIŁA SIĘ JAKIMŚ NIEZNANYM
GŁOSEM.
„ Co jest, koniec zimy, nie słyszałam budzika ?
O przepraszam, zapomniałam się przedstawić – WIELKA NIEDŹWIEDZICA,
Z kim mam przyjemność ? „
(PTOK) – To twój dom ?
(Wielka N.) – Tylko sypialnia. A co, chcecie zamówić pokój ?
(PTOK) – To nawet niezły pomysł, może jakiś apartamencik z telewizorkiem i
prysznicem.
(Wielka N.) – Nic z tego, mogę wam najwyżej odstąpić swoje łóżeczko.
A gdzie kwiatki, dlaczego nie kwitną ?
(PTOK) – Zimą kwiatki kwitną niezwykle rzadko.
(Wielka N.) – Jak to zimą ? Jest jeszcze zima ? Co wy tu robicie, kim wy jesteście
i dlaczego mnie obudziliście. Ach, ale jestem głodna.
WIELKA NIEDŹWIEDZICA PRZYGLĄDAJĄC SIĘ GOŚCIOM, ODKRYŁA
DOŚĆ NIESPODZIEWANIE, ŻE NADAJĄ SIĘ ONI NA MAŁĄ PRZEKĄSKĘ,
PO KTÓREJ BĘDZIE MOGŁA POWRÓCIĆ DO SWEGO ZIMOWEGO SNU.
(PTOK) – Może masz ochotę na osiem udek pajęczych ?
Brrr... ale się zrobiło zimno.
(Wielka N.) – Wydłubaliście w niebie Gwiazdę Polarną , stąd ten chłodek.
(Hipcio) – Hej smoku ! czy mógłbyś wreszcie przestać dłubać w tym suficie.
Może sobie poobgryzaj paznokcie, albo coś w tym rodzaju.
CAŁY ŚWIAT, CHYBA POD WPŁYWEM GWIAZDY POLARNEJ, SKUTY
ZOSTAŁ LODEM I PRZYKRYTY GRUBYMI CZAPAMI ŚNIEGU.
OD TEJ CHWILI WSZYSCY, ABY NIE ZAMARZNĄĆ, ZACZĘLI
INTENSYWNIE WYDŁUBYWAĆ POZOSTAŁE GWIAZDY, PRZYŚPIEWUJĄC
SOBIE WŁAŚNIE WYMYŚLONĄ PIOSENKĘ.
ZIMA !!!
a7 D* G C7+
Zima przykryła pierzyną świat,
a7
Zima !
D* G G7
Biała pierzyna.
a7 D* G C7+
Miejsca przybyło dla srebrnych sań,
a7
Zima
D* G G7
Biała pierzyna.
Refren:
C7+ e6Gzm7 a7 D* G G7
Zima, zima, zima – biała pierzyna !
C7+ e6Gzm7 a7 D* G G7
Zima, zima, zima – biała pierzyna.
Jesień jak stary niedźwiedź śpi,
Zima !
Biała pierzyna.
Bałwany skaczą aż ziemia drży,
Zima !
Biała pierzyna.
Wiosna śni o ciepłym lecie,
Zima !
Biała pierzyna.
Płatki śniegu i zamiecie,
Zima !
Biała pierzyna.
D* - 055450 C7+ - 000233 e6 – 054540 Gzm7 – 32320X
9
D*=D 7
( Koniec części czwartej i nie ostatniej )
*
CZĘŚĆ PIĄTA:
„KU KU RYKU”
CHOĆ NIKT NIE ZAMAWIAŁ ŻADNYCH LODÓW, WSZĘDZIE BYŁO
ICH POD DOSTATKIEM , WSZYSTKIE W JEDNYM SMAKU – LODOWYM
OCZYWIŚCIE. NA NIEBIE BARDZO INTENSYWNIE ŚWIECIŁA GWIAZDA
POLARNA, MAŁY I DUŻY WÓZ, DLA KTÓRYCH NIESTETY ZAPOMNIANO
WYBUDOWAĆ PARKING.
(Hipcio) – Trzeba by powiedzieć szefowi, że nie chcemy już lodów, przydało
by się coś na ciepło.
(PTOK) – Prześpijmy się może, tak jak Wielka Niedźwiedzica.
(Ptok) – Już spaliśmy. Może masz jakiś lepszy pomysł.
(PTOK) – Tak. Mam plan. Po pierwsze: rozpalmy ognisko.
Po drugie zorganizujmy święta.
Po trzecie: Trzeba wymyślić narty i sanki.
Po czwarte: Nie tracić nadziei.
Po piąte: zamówmy lody o innych smakach niż lodowy.
Po szóste...
(Hipcio) – Może lepiej zamówić same smaki, bez lodów ?
(PTOK) – No i zapomniałem co po szóste... kiedy mam natchnienie, proszę mi nie
przerywać.
(Stach) – Co do świąt, proponuję dużo kolorowych lampek, ma się rozumieć
z wyjątkiem białych, ten kolor przestał mi się podobać. Ponadto,
dużo prezentów, bardzo porządnie zapakowanych w kolorowe
wstążeczki, papiery i inne cudeńka, tak abyśmy z rozpakowywaniem
mieli zajęcie na całą zimę.
(Hipcio) – A żeby ogienek dobrze się palił, wybudujmy kominek i do tego może
jakiś dom.
(PTOK) – Świetnie ! a nart i sanek nie trzeba wymyślać, pozjeżdżamy sobie na ogonach.
(Stach) – Co do lodów, proponuję smak pomarańczowy i cytrynowy.
(Hipcio) – Mogą być, ale same smaki, bez lodów.
(Ptok) – A co z nadzieją ?
(PTOK) – Tej będziemy się po prostu trzymać i jakoś to będzie. Ach ! i przypomniałem
sobie co po szóste. Trzeba zaśpiewać jakąś piosenkę. No to trzy, cztery !
ZIMA, ZIMA
C G7
Zima, zima –
a7 G
Na dworze zawierucha,
F C D7 G7
Zostaje tylko w ręce dmuchać.
C G7 a7 Czm7
Zima trzyma, trzyma nas,
F C
No puszczaj zimo !
D7 G7
Już wiosny czas.
C G7 a7 Czm7
Zima trzyma, trzyma nas,
F C
No puszczaj zimo !
D7 G7
Już wiosny czas.
Zima, zima -
I wiosny ani śladu,
A my przy piecu gadu, gadu.
Zima trzyma, trzyma nas,
No puszczaj zimo !
Już wiosny czas
Zimo, zimo,
Ulżyj choć trochę wiośnie,
Bo jeśli nie !!! …... nic nie urośnie.
Zima trzyma, trzyma nas,
No puszczaj zimo !
Już wiosny czas.
Czm7 – 54540X
PO OBFITYCH I KOLOROWYCH ŚWIĘTACH, SMOK, HIPCIO I STACH
UDALI SIĘ NA GÓRKĘ, ABY TROCHĘ POZJEŻDŻAĆ NA OGONACH.
SZYBKO JEDNAK MUSIELI WRACAĆ, BO OKAZAŁO SIĘ, ŻE OGON
HIPCIA NIE NADAJE SIĘ NA TEGO RODZAJU SZALEŃSTWA.
SIEDZĄC PRZY CIEPŁYM KOMINKU, WSZYSCY ZAPADLI W GŁĘBOKI SEN.
KU KU RYKU !!!
(Hipcio) – Obudźcie się, wstawać, wstawać !
(Smok) – Co się stało ?
(Hipcio) - Kogut – budzik kukuryka,
A na niebie zorza świta.
Rusz się smoku, chodź przed domek,
Wszystkie lody już zjedzone.
(Stach) – Rzeczywiście, śnieg stopniał, a na niebie wielka pomarańcza... Czy mogę
ją zjeść.
(Hipcio i smok) – Oczywiście, że tak. Ile tylko jesteś w stanie, bo to twoje dziś śniadanie.
(Stach) – Czyli całą, hura !!!
WSZYSCY Z PODZIWEM PRZYGLĄDALI SIĘ POMARAŃCZY, KTÓRA NI
Z TEGO, NI Z OWEGO ZMIENIŁA SIĘ W CYTRYNĘ.
ŚWIAT CAŁY ZAZIELENIŁ SIĘ, A ŁĄKA JAK DAWNIEJ,
ZNÓW PRZEMÓWIŁA WIELOMA DŹWIĘKAMI.
( Koniec części piątej i nie ostatniej )
*
CZĘŚĆ SZÓSTA:
„PŁOTY”
WĘDRUJĄC RADOŚNIE PO ZIELONYCH ŁĄKACH, ZDAJĄCYCH SIĘ
NIE MIEĆ KOŃCA, NASI BOHATEROWIE NI Z TEGO, NI Z OWEGO
STANĘLI NAGLE PRZED CZYMŚ, CZEGO DOTĄD JESZCZE NIE
WIDZIELI. NA TYM CZYMŚ WYLEGIWAŁ SIĘ KTOŚ W CENTKI ZE
STERCZĄCYMI USZAMI, KTOŚ KTO ROBIŁ CZASAMI MRUUU,
A CZASAMI MIAUUU.
(PTOK) – Ej, ty tam u góry, czy mógłbyś nam wyjaśnić co trzeba zrobić, żeby móc iść sobie dalej po zielonych łąkach ?
(Huncwot) – Niestety nie mogę wam pomóc.
(PTOK) – A to niby dlaczego ?
(Huncwot) – Jestem teraz bardzo zajęty.
(PTOK) – Jakoś nie widać żebyś robił cokolwiek. Chcieliśmy tylko iść sobie dalej, my, czyli – Smok Um Ptok Ptok, Hipcio i pajączek Stach.
(Huncwot) – Jestem kot Huncwot. Miło było was poznać, a teraz idźcie tam skąd przyszliście i nie zawracajcie mi głowy.
(PTOK) – Po co mamy wracać tam skąd przyszliśmy ? Tam wszystko już znamy, chcemy iść dalej i albo nam powiesz jak to zrobić, albo nie damy ci spokoju.
(Huncwot) – Widzę, że jesteście uparci. No dobra, pytajcie, co chcecie wiedzieć. Najlepiej śpiewająco.
PIOSENKA O KOCIE HUNCWOCIE
D e A D
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
G D A D
Tańczę i miauczę, miauczę i psocę.
G D A D
Tańczy i miauczy, miauczy i psoci.
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
Mruczę i skaczę, ptaka łapię w locie.
Mruczy i skacze, ptaka łapie w locie.
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
Lenię się i grzeję, tonę w słońca złocie.
Leni się i grzeje, tonie w słońca złocie.
Kocie huncwocie, co robisz na płocie ?
Pilnuję kotków, malutkich huncwotków.
Pilnuje kotków, malutkich huncwotków.
Koty huncwoty wskakują na płoty …
Czy aby dla huncwotów nie zabraknie płotów ?
Czy aby dla huncwotów nie zabraknie płotów ?
(Huncwot) – Nie zabraknie, płotów na pewno nie zabraknie.
(PTOK) – W takim razie, powiedz co mamy zrobić, żebyśmy mogli iść dalej ?
(Huncwot) – Musicie znaleźć dziurę w płocie.
(PTOK) – Gdzie ?
(Huncwot) – Wszędzie jest ich pełno, poradzicie sobie.
(PTOK) – Skoro tyle jest dziur w tych płotach, to po co one w ogóle są ?
(Huncwot) – Nie wiem. Może dla kotów, żeby było łatwiej uciekać przed psami.
(PTOK) – To są tu też psy ?
(Huncwot) – Oczywiście, że są i to wściekłe. Na szczęście nie są one zbyt rozgarnięte toteż błąkają się wciąż między tymi płotami szukając dziury w całym.
(PTOK) – Dziękujemy ci Huncwocie.
(Huncwot) – Nie ma za co. Najbliższa dziura jest tuż obok, z prawej strony.
(Hipcio) – Nie podoba mi się to wszystko. Pełno jakiś drutów kolczastych, no i te wściekłe psy. Może jednak wracajmy ?
(Stach) – Za późno, już nie wiadomo gdzie jest ta dziura, przez którą przed chwilą przeszliśmy.
(Hipcio) – Te dziury w płocie zdają się być coraz mniejsze, właśnie nie mogę się jakoś dalej ruszyć.
(Stach) – Nie przejmuj się, idę ci z pomocą, osiem kopniaków naraz.Nic ? No to drugie osiem.
(Hipcio) – Przestań już, to nie pomaga, chyba zaplątałem się w ten drut kolczasty.
(Stach) – I gdybym ci tak powiedział, że za tobą jest grupka nieokrzesany psów, do tego strasznie wściekłych...
HIPCIO ZACZĄŁ RZUCAĆ SIĘ NA PRAWO I LEWO, CIĄGNĄC ZA SOBĄ
CAŁY KŁĘBEK DRUTÓW KOLCZASTYCH. WYGLĄDAŁ JUŻ TROCHĘ
JAK LARWA OPATULONA KOKONEM.
(Stach) – Nie ruszaj się lepiej, chciałem ci pomóc, ale widzę że jest jeszcze gorzej.
(Ptok) – A może by tak rzucić okiem na okolicę z lotu smoka ?
(Stach) – Bardzo dobry pomysł, szkoda że nie wpadłeś na niego od razu. Moglibyśmy już być dawno daleko stąd.
SMOK ROZPOZTARŁ SKRZYDŁA, WZNOSZĄC SIĘ Z WDZIĘKIEM
GODYM PODZIWU. W DOLE, KILKASET METRÓW OD HIPCIA I STACHA
ZNAJDOWAŁ SIĘ JAKIŚ MAŁY DOMEK OTOCZONY DOŚĆ LICZNYM
STADEM RZECZYWIŚCIE DZIKICH PSÓW. PTOK ZACZĄŁ CAŁKIEM
POWAŻNIE ZASTANAWIAĆ SIĘ, KTO TEŻ TAM MOŻE MIESZKAĆ ?
PSY JEDNAK ZAUWAŻYŁY SMOKA I JAK NA ROZKAZ RUSZYŁY
W STRONĘ HIPCIA I STACHA.
( Ptok ) – Hej pajączku, wskakujcie szybko na mój pokład, musimy uciekać. Leci na was cała banda psów.
( Hipcio ) – A co zemną, one mnie przecież mogą zjeść. O jej, nie chcę kończyć jak kawał mięsa na talerzu i to w tak marnej restauracji.
SMOK CHWYCIŁ PAJĄCZKA I HIPCIA. WRAZ Z NIMI DO GÓRY WZNIOSŁA SIĘ CAŁA PLĄTANINA DRUTÓW KOLCZASTYCH, KTÓRE JAK ZA DOTKNIĘCIEM ZACZAROWANEJ RÓŻDŻKI SPADŁY PROSTO NA WYDZIERAJĄCE SIĘ PSY.
( Hipcio ) – Czy ja żyję, czy też jestem już w niebie.
( Ptok ) – Nie marudź, dłużej was nie utrzymam, lądujemy na dachu tego tajemniczego domu.
( Stach ) – Ciekawe kto tu mieszka ?
( Hipcio ) – Ja tam nie jestem wcale ciekawy. Cicho, ktoś krzyczy.
( Ktoś ) – W tej chwili złaźcie z mojego dachu ! I co wy tutaj robicie na moim terenie !
I co zrobiliście z moimi psami !? To wszystko jest moje ! Podam was do sądu ! Drogo mi za to wszystko zapłacicie !!!
( Stach ) – A co z gościnnością, siedzisz tu sam pewnie, bo kto by z tobą wytrzymał ?
( Ktoś ) – Nikogo nie potrzebuję, tylko kłopoty z wami wszystkimi. Zostawcie mnie w spokoju, chcę być sam.
( Stach ) – A mógłbyś chociaż zaprosić nas na herbatkę. Poza tym chcielibyśmy Cię poznać.
( Ktoś ) – Mnie ? Po co mnie poznawać ? Nie ma nic ciekawego do poznania. Odejdźcie.
Mam was już dosyć, ależ jesteście uparci.
( Stach ) – Jeszcze nas nie poznałeś, a już masz nas dość ? Chociaż chciej nas zobaczyć, a potem sobie pójdziemy.
( Ktoś ) – No dobra, ale nie mam was czym poczęstować. Od lat nikt mnie nie odwiedzał, nie było zatem potrzeby kupowania herbaty.
SMOK, PAJĄCZEK I HIPCIO WESZLI DO ŚRODKA. PANOWAŁ TAM MROK, BO OKIENNICE BYŁY ZAMKNIĘTE. PRZY ZAKURZONYM STOLE SIEDZIAŁ CHŁOPIEC WYRAŹNIE NIEZADOWOLONY Z NAJŚCIA. DOKOŁA PANOWAŁ PRZERAŹLIWY BAŁAGAN.
( Stach ) – Jak masz na imię ? Jak mamy się do ciebie zwracać ?
( Ktoś ) – Nie mam imienia, nie jest mi potrzebne.
( Stach ) – To mówisz, że ten dom, te psy i w ogóle wszystko tutaj jest twoje. Hmmm. Gdybyś miał imię, też byłoby twoje.
( Ktoś ) – Naprawdę ? Moje. To wspaniale!
A imię oczywiście mam, ale nie będę się z nim nikim dzielił, bo jest moje i basta. A tak naprawdę to już go chyba zapomniałem.
( Stach ) – To my skoczymy szybko po herbatę i jakieś ciastka, a ty sobie w międzyczasie przypomnij swoje imię. No to do zobaczenia.
*
CZĘŚĆ SIÓDMA:
„DOBRA WIADOMOŚĆ”
O PORANKU NA PODWÓRKU CHŁOPCA POJAWIŁ SIĘ NIE WIADOMO SKĄD KOGUT ZE SWOIMI PORANNYMI WYGŁUPAMI Z BUDZENIEM PRZYJACIÓŁ. TAKŻE KOT HUNCWOT I INNE KOTY ZACZĘŁY PRZYGOTOWYWAĆ SIĘ DO WYGRZEWANIA NA SŁOŃCU. ZAPOWIADAŁ SIĘ NAPRAWDĘ PIĘKNY I SŁONECZNY DZIEŃ. NA DRZEWIE TUŻ OBOK DOMU, JAKAŚ PARA BOCIANÓW ROZPOCZĘŁA BUDOWĘ GNIAZDA. PSY LIZAŁY SWOJE RANY I NAJWYRAŹNIEJ NIE MIAŁY JUŻ OCHOTY Z NIKIM WALCZYĆ. SMOK, STACH I HIPCIO WRACAJĄC ŚPIEWALI SWOJĄ
NOWĄ OSZAŁAMIAJĄCĄ ZAPACHAMI KWIATÓW PIOSENKĘ.
Wracamy z miasta z dobrą wiadomością,
Dla psów nawet przynieśliśmy kości,
Wszędzie kwiatów pełno dookoła,
Niech ktoś Bena szybko nam zawoła !!!
( Hipcio ) – Wychodź stary druhu, znamy Twoje imię, a tak naprawdę to znają je wszyscy mieszkańcy miasta za łąką, górki za miastem i polany, na której stoi twój dom.
Może zapomniałeś już o tym, ale to właśnie Ty napisałeś „PIOSENKĘ O PAJĄCZKU”, a Twoje wielkie przemyśliwania odbiły się echem po wszystkich łąkach świata. No co, nie pamiętasz, przypomnę Ci zatem:
„ Piosenka ta nie jest po to, żeby rozumieć, tylko żeby śpiewać ”,
ponadto:
„ Piosenka bez motylka jest piosenką bez sensu ”,
( Pajączek ) – dziękuję Ci Ben, gdyby nie ta piosenka nikt nie wiedziałby o moim istnieniu, no może z wyjątkiem tych much, które wpadły w moje sieci.
( Smok UM-PTOK-PTOK ) – Jeśli o mnie chodzi, możesz tam sobie w tym swoim domku siedzieć ile Ci się tylko podoba, ale gdybyś jednak się rozmyślił mamy tu dla Ciebie pyszne ciasteczka. W ostateczności zjemy je sami, ale wtedy to już nie będą tak smaczne.
DRZWI DOMU UCHYLIŁY SIĘ POWOLI, STRASZNIE PRZY TYM SKRZYPIĄC, A W ICH SZPARZE POJAWIŁA SIĘ POSTAĆ MAŁEGO BENA.
( Ben ) – Czy to są te ciasteczka w kształcie serduszek ?
( Hipcio ) – Oczywiście, że w kształcie serduszek, do tego nakrapiane czerwonobiałym lukrem.
( Ptok ) – Rusz się skrzydlata fajtłapo i rozłóż szybko obrus.
( Ptok ) – Powiedziałeś do mnie „skrzydlata fajtłapo”, skąd wiesz że tak się nie nazywam.
( Ptok ) – Przestań, znowu zaczynasz.
( Ptok ) – Ja zaczynam, to ty z tym twoim głupim cylindrem na głowie, znowu się mnie czepiasz.
( Ptok ) – No tylko nie z głupim cylindrem, tu już przesadziłeś.
SMOKI NIE NA ŻARTY ZACZĘŁY SWOJĄ NOWĄ KŁÓTNIĘ O NIC, TYMCZASEM BEN, STACH, HIPCIO I RESZTA MIESZKAŃCÓW POLANY
ZAJADAŁA SMACZNE CIASTECZKA, GDY W TEM ZUPEŁNIE NIESPODZEWANIE ODEZWAŁ SIĘ UM, TO TEN POMIĘDZY PTOKIEM, A PTOKIEM:
E7
CICHO !!! LECI MUCHA
E FIS G A FIS G E
JA, TY, ON, ONA, ONO, MY, WY, ONI
CICHO !!! NIKT NIE SŁUCHA ?
JA, TY, ON, ONA, ONO, MY, WY, ONI
CICHO !!! JAK BALSAM JEST DLA UCHA – MUCHA !!!
JA, TY, ON, ONA, ONO, MY, WY, ONI
( Ptok – Ptok ) – O jej, to naprawdę mądre. Czy mógłbyś do tego jeszcze coś dodać, prosimy.
CICHO !!! DRUGA MUCHA
JA, TY, ON, ONA, ONO, MY, WY, ONI
CAŁA ŁĄKA JEDNYM GŁOSEM KRZYCZAŁA, ŻEBY JESZCZE I JESZCZE, WTEM UM DODAŁ NA ZAKOŃCZENIE:
HMMMMMM
Konie a
Konie b
KONIE C
KONIEC