PREZYDENT MA RACJĘ
Prezydent Stanów Zjednoczonych ma rację
Trzeba na księżycu naprawić sytuację
Skłócić tych z jasnej, z tymi z ciemnej strony
A potem ich na siebie zwyczajnie nagonić.
Niech w twarz sobie plują i na głowy włażą
A także niech się po wieczność na siebie obrażą
Nie będzie dialogu żadnego, bo i po co
Skoro wszystko załatwi się potajemnie nocą.
I żeby konflikt ten nie zabrnął zbyt daleko
Trzeba będzie go zdeptać robiąc wszystkim piekło
Niech smażą się za karę buntowniki, złodzieje
I niech no tu się który choć trochę zaśmieje.
Czas udzielić pożyczek, wybudować drogi
Podnieść z ruin miasta i bankom dać zarobić
Dług ten rósł będzie jak ciasto na drożdżach
Aż w końcu go spłacić już nie będzie można.
Prezydent tego kraju wykrzyknie radośnie
Nareszcie wszystko moje, światu to ogłoście
Masy niewolników w rządowej kieszeni
Kto się teraz odważy, by cokolwiek zmienić?
Z tej radości nagle sznurki się splątały
Lecz nożyczki w mig problem rozwiązały
I tak stary miejsca ustąpić musiał nowemu
Żeby nowy mógł zacząć robić po staremu.
Sylwek Szweda 06.03.2017
Do A.M.
Czemuż to oczy swe zamykasz
A serce bić zaczyna w dzwony ?
Gdy usta Twe z moimi stykasz
Cały świat zda się być zmieniony.
Problemy, troski, wszystko znika,
W niepamięć wpada czas miniony,
Zostałaś tylko Ty – nie znikłaś ...
Znów miłość wznosi się na trony.
Piórem otwieram nowe horyzonty,
Twórczą myśl uczuć na bieli rozlewam,
Nowych pomysłów wciąż zapalam lonty
Co wybuchają by Tobie rozbrzmiewać.
08.10.1978
EDEN
Wszyscyśmy rozłożeni niegodnym wychowaniem
Najlepsze serca mając na świecie,
Pijemy, klniemy, trawiejemy, żyjąc kości graniem,
Sadząc grzybnie pod wspólne dziecię.
Wszyscyśmy niewarci ni jednego słowa
Kiblując w szkłach laboratoriów,
Lecz ponoć my
To najlepsza w świecie głowa.
Ależ ten świat jest jako Eden –
Wiecznie kroczącym ideałem,
Słuchaj - dwóch ludzi znałem,
Z każdego z nich cóż byłby za jeden.
1979
ŁZY
Cóż warte łzy co z aktorskim wdziękiem
Zewsząd czekają oklasków współczucia,
Spłaszczone – sięgają ziemi z jękiem,
W bezruchu praktyczności – w zatruciach.
I wnet okłamie także twoje oczy
Co ciecz czystą uronią na próżno,
Aż tryumf w nim uśmiech zatoczy –
Szybko zrozumiesz, lecz będzie za późno.
Nie ufaj zatem łzom jak widowiska,
Ich wielkość jako bańki mydlane.
Spójrz w cień, gdzie pięść wnętrzności
Serce ściska - cieknące łzą źródlaną.
1980
W SALONACH DYSPUTY
O gdybyś wiedział Cyprianie
Jakoż Cię wnuki lubują,
Czytają wiersz, rzadko zdanie,
Czytają choć nie pojmują.
A gdy w salonach dysputy
Ktoś wspomni Twoje nazwisko,
Ten wznosi głowę i rzecze:
Co ? – Norwid – czytałem wszystko.
I wiedz, że gdym z nimi rozprawiał
Czy znają Cię jako człeka,
Śmiali się w niebogłosy
Mówiąc – żeś dawny poeta.
30.07.1981
DOM
byle była troska
dachem wspólnie pojętej świadomości
byle był kryształ
w spływających zrozumieniem oknach
1982
DO ŚWIĘTEJ TĘSKNOTY
zgiń !
spadający liść naszej wiosny
zgiń !
i
znów się przemień
abym mógł kochać
spadającą wiosnę naszego liścia
zgiń !
i
znów się przemieńi
znów się przemień
abym mógł kochać
spadający liść naszej wiosny
zgiń !
i
znów się przemień
abym mógł kochać
spadającą wiosnę naszego liścia
zgiń !
i
znów się przemień
1984
*
Mistrzu – rzekł uczeń – wytłumacz mi sens
wszelkiego istnienia ?
Ależ od kiedy jestem mistrzem, nie jestem
już mistrzem.
Któż więc jest mistrzem ?
Ty.
Kim ty w takim razie jesteś ?
Ja jestem ... nie zawsze mistrzem.
26.12.1984
*
Pytacie czy mój zegarek chodzi dobrze.
- Pewnie !
cały czas w prawo.
13.11.1986
*
Pewien grajek strasznie rzępolił, w końcu
jednak kto nie wytrzymał i zapytał:
Maestro – czy dźwięki wymykające się
spod twych palców unoszą się do góry,
czy też opadają na dół ?
Nie wiem, a czemu pytasz ?
Bo nie jestem pewny tego, czy mam się
powiesić, czy też utopić.
26.12.1986
*
Wiecie co ... ?
hm ...
w takim razie wszyscy tego nie wiemy.
22.01.1987
LUSTRO
kochałeś skąpo
mózg onanizowałeś lustrem
lustro runęło na ziemię
i pękło
wydając infantylny jęk
dorosły głupku
1987
i
byłaś dla mnie jak lato
i
było warto
byłem dla ciebie jak jesień
i
było warto
czekałaś cierpliwie jak zima
i
było warto
zaskoczyłaś mnie jak wiosna
i
było warto
jestem
i ...
07.01.1987
PO PROSTU
(to miał być tomik wierszy)
1.
czystość
zapisuje wiersz
tłuste litery
które unosi z sobą moja rzeka
2.
szepcz
do obydwu moich uszu jednocześnie
a drzwi zamykaj tak
aby słyszało tylko jedno ucho
3.
jesteś
jak zranione słońcem dno rzeki
które zapełniło się krwią
i popłynęliśmy
4.
rozbierz ze mnie pot
a zamknę się przed tobą jak pragnienie
kiedy wchodzę na wysoką górę
ziemia nabrzmiewa jak pierś
5.
zechciej mnie z tak bliska
aby nie widzieć mnie całego
i z tak daleka
aby oglądać mnie całego
przykrytego mgłą
6.
noc
tak krótka
a jednak wystarcza jej dla wszystkich
z wyjątkiem słońca
7.
wiatr
chwycił cię za rękę
i myślisz
8.
że już go złapałaś
chcesz ścigać mnie z wiatrem
który przecież ucieka przede mną
koniec
*
to
sam -
o
jest wszędzie
to
sam –
o
jest wszędzie
to
sam –
o
jest wszędzie
19.06.2001
haj-ki
(czyli prawie już schwytane wrażenia)
niebieskooka
spływająca łzą lata
cykoria
*
żal lata
choć już nie chciało się
czekać jesieni
*
włoskowate sny
śpiące pączkami szkła
aż ktoś je stłucze
*
dłońmi kasztanów
samotny wiatru powiew
faluje wolno
*
śnieżne krwawniki
zatrwożone wylewem
krzepnącej jesieni
*
nosy klonów
czerwienieją wstydem
śpieszącej zimy
W TĘ NOC ŚWIĘTĄ
W tę Noc Świętą
Gdy wiatr wokół dmie zimny,
Niechaj spotkają się
Góry i doliny.
24.12.2006
Przychodzi facet ze spuchniętą gębą do dentysty i mówi:
„Pani wyrwij mi zęba”, bo oszaleję”.
Dentystka na to:
„A był pan umówiony ?”
„A chce pani w gębę” - odpowiada pacjent.
„Dlaczego ?” - odpowiada dentystka.
„Jak spuchnie, to zobaczymy, czy była pani umówiona u chirurga”.
BAJKA O ZAROZUMIAŁYM STAWIE
( Sylwek Szweda - dawno temu )
Powiedział staw do kropelki :
„Prawda ze jestem wielki,
tyś przy mnie jak… zresztą, nie widzę,
takie jesteście małe,
ależ wami się brzydzę”.
Kropla niedługo milczała
I tak mu odpowiedziała :
„Gdyby nie my bęcwale,
nie byłoby cię wcale”.
MAGICZNA PODRÓŻ
Grosz do grosza, to dwa grosze,
Możesz także wrzucić groszek,
Dodaj pieprzu, trochę marzeń -
Po raz pierwszy zmieszaj razem.
Teraz dołóż puszkę gruszek,
Wysuszonych kilka muszek,
Meszek co szedł po nim żuk -
Po raz drugi zmieszaj znów.
Połóż to na piec gorący,
Dolej troszkę wody wrzącej,
Machnij skrzydłem od motylka
I niech warzy się przez chwilkę.
Na sam koniec, jak chcesz, możesz
Wszystko włożyć to na głowę
A jak wciąż ci mało wrażeń
Stań przed lustrem, lecz tym razem...
Nie otwieraj lepiej oczu,
Bo to może cię zaskoczyć
I nie poznasz chyba nawet
Kto to jest, ten w lustrze błazen.
( Sylwek Szweda 15.11.2005 )
( Wierszyk dla 4, 5, 6-latków zawierający słowa z głoską SZ i Ż, ale nie zawierający CZ i DŻ )
BUBI I DUDI
*
Kiedy położycie się w swoich dziecinnych łóżeczkach, zamkniecie oczy i wysilicie waszą dziecięcą wyobraźnię, z pewnością uda się wam zobaczyć Bubiego i Dudiego.
Jak wyglądają ? Tak jak sobie to wymyślicie. Kim są ? Kim tylko zechcecie.
Bubi, gdy sobie o czymś pomyśli, to zaraz się spełnia, choćby nawet pomyślał o tym przypadkiem. Niejednokrotnie będzie miał z tego powodu wiele kłopotów i gdyby nie Dudi, który ma moc wyciągania z nich, byłoby naprawdę niedobrze.
O NAJWIĘKSZYM I NAJSILNIEJSZYM BUBIM
Pewnego razu Bubi rozciągając się na zielonej łące pomyślał: „Ach, jakbym chciał być zawsze największą i najsilniejszą istotą na świecie”. Nagle zobaczył biedronkę i o dziwo już był większy od niej. Po chwili na łąkę wbiegł wielki niebieski słoń. Bubi urósł w mgnieniu oka tak bardzo, że nie mógł już nawet dostrzec w trawie zielonej biedronki. Słoń widząc Bubiego przestraszył się do tego stopnia, że uciekając zostawił za sobą całą swoją pewność i odwagę. Bubi zauważył, że jest teraz największy i najważniejszy na całej łące. „ No, nie muszę się już bać nikogo” - pomyślał. Chociaż...
Nagle wśród wysokiej trawy dał się usłyszeć szelest, potem coraz głośniejszy i głośniejszy, potem warczenie i jeszcze głośniejsze warczenie i nagle na Bubiego ruszył ogromny zielony lew w pomarańczowe gwiazdki o bardzo niebezpiecznym spojrzeniu. Bubi odskoczył, lecz już po chwili poczuł jak rosną mu pazury i że cały pręży się do skoku. Lew w pierwszym momencie zatrzymał się patrząc z wielkim niedowierzaniem, po czym w te pędy wziął nogi za pas uciekając do lasu.
Biedronka obwieściła wszem i wobec na całej łące, jak długa i zielona, że Bubi jest odtąd nowym królem zwierząt i lepiej z nim nie zadzierać. Od tego też czasu nikt już nie odważył się odwiedzać łąki, nawet pszczółki nie zbierały tam nektaru. Bubi poczuł wreszcie, że jest naprawdę silny i wielki. Silniejszy od lwa, większy od słonia, szybszy od kangura, zwinniejszy od małpy. Chciał jednak sprawdzić, czy ów czar działa tylko na Jego łące, czy też po za nią.
Przechodząc przez las zauważył, że w nim też już nikt nie mieszka. „Dlaczego wszyscy się wynieśli ?” Nie było ani wiewiórek na drzewach, ani ptaków w gniazdach, nawet wilki nie wyły już do księżyca. Kiedy przyszła noc niebo pokryła ciemna warstwa chmur, za którymi księżyc schował swoją twarz. Do tego ta okropna, straszna cisza. Nawet nie było sów, które robiły by chu, chu, chu, chu.
Bubi całą noc przewracał się z boku na bok nie mogąc zasnąć. „Dlaczego wszyscy uciekają przede mną, przecież nie chcę nikomu zrobić żadnej krzywdy. Dlaczego przede mną uciekają ? Przecież mógłbym ich obronić przed każdym. A jednak uciekają. Nawet nie ma z kim pogadać”.
Kiedy Bubi obudził się rano, choć mogło być to także południe, padał bardzo ulewny deszcz. Mimo okropnego błota wędrował jednak dalej, aż doszedł do samego oceanu. Tam także nie było nikogo z wyjątkiem pewnego starego żółwia. Bubi zapytał go: „Dlaczego zostałeś, dlaczego nie uciekłeś jak inni ?” „Bo nie zdążyłem” – odpowiedział żółw. „Nie dość, że jestem żółwiem, to na dodatek bardzo starym i przez to najwolniejszym ze wszystkich żółwi. Wydaje mi się, że nawet ty nie potrafiłbyś być tak powolnym stworzeniem jak ja ?”. Bubi wybuchnął wielkim śmiechem – „Jak to nie, ja miałbym nie potrafić być wolniejszym niż ty, nie rozśmieszaj mnie.” Kiedy tylko tak pomyślał zamienił się w olbrzymią szarą skałę, bo jak zapewne pamiętacie, gdy Bubi tylko sobie o czymś pomyśli, to zaraz się spełnia, choćby nawet pomyślał o tym przypadkiem. Czuł jak sztywnieją mu wszystkie członki, ledwo że zdążył krzyknąć w ostatniej chwili – „Dudi ratuj, Dudi ratuj, Dudi.... Przyjacielu !” i zamilkł.
Z morza wyszło pełno zwierząt przyglądając się z niedowierzaniem wielkiej szarej skale. Na jej samym czubku usiadło mnóstwo zadowolonych ptaków. Wieloryb rozpoczął największy darmowy prysznic w tej części oceanu. Małpy krzyczały z radości, słoń zaprzyjaźnił się z tygrysem i lwem, a lew z sarną i wiewiórką. Na plaży rozpoczęła się wielka zabawa z okazji tego, że nikt nie musiał już bać się Bubiego. Po trzech dniach na plaży zjawił się ktoś kto przedstawił się jako Dudi. „Witajcie, nazywam się Dudi, czy nie widzieliście przypadkiem mojego przyjaciela Bubiego”? Zapanowała wielka cisza, zwierzęta bały się nawet oddychać, tylko stary żółw powiedział –„Jest tutaj, to znaczy ta szara skała to on. Był najsilniejszym, najszybszym, najzwinniejszym i największym z nas. Wszyscy bardzo się go baliśmy. Na szczęście okazał się także na tyle głupim, żeby chcieć być wolniejszym od najstarszego żółwia i tak właśnie zamienił się w szarą skałę.” Dudi słysząc to bardzo posmutniał, po czym zbliżył się do skały, a następnie dotknął ją palcem zdejmując tym samym czar z Bubiego.
„Och, witaj Dudi, mój ty Przyjacielu. Och, jak bardzo bałem się, że nie usłyszysz mojego wołania i na zawsze zostanę szarą skałą. Nie chcę już być, ani najsilniejszy, ani największy, ani najwspanialszy, ani żadne inne naj... naj... naj..., bo wtedy jest się tak naprawdę najsamotniejszym i najnieszczęśliwszym ze wszystkich. Przepraszam cię biedronko, przepraszam was wszystkie zwierzęta, mam nadzieję, że mi wybaczycie i że zechcecie dać mi jeszcze jedną szansę, abym mógł się z wami zaprzyjaźnić ?”
Pewnie, że TAK !!!– krzyknęły jeszcze trochę niepewnie wszystkie
zwierzęta !!!
*
Od tego czasu wielka zielona łąka była regularnie używana do rozgrywania meczy piłki nożnej. Biedronka, aby nie zostać przypadkiem zdeptana przez słonia została sędzią unosząc się ze swoim gwizdkiem nad dwiema zmagającymi się o zwycięstwo drużynami. Raz prowadzili jedni, to znowu drudzy, ale nigdy nie było już tak, żeby zwyciężała wciąż tylko jedna drużyna, zresztą to musi być bardzo nudne.
( Napisane specjalnie dla przedszkolaków z Murcek )
Sylwek Szweda 10/11.12.2007 )
Zielona Gąsko
Zielona Gąsko, chodzisz szeroko,
czemu nie wąsko?
- Lubię szerokie horyzonty
i swoje cztery przytulne kąty.
- Lubię szerokie absurdu morze,
i na suficie satyry łoże.
- Lubię też drogę szalonych wierszy,
co gdy się zbliża, jest coraz szersza.
- By komuś wpaść w źrenicy oko,
lubię rozłożyć skrzydła szeroko.
(30.07.2013)
Sylwek Szweda